Mój pierwszy raz...ze słuchowiskiem


Nie zdawałam sobie sprawy jak świetną sprawą jest słuchanie książki nagranej przez grupę aktorów. Wcześniej miałam styczność z audiobookami, ale nie przekonałam się do tej formy, bo trafiłam na monotonnych lektorów i nic nie wyniosłam z tych książek, często audiobook leciał w tle , a ja byłam zajęta kompletnie czymś innym niż słuchaniem. Ale 2 miesiące temu trafiłam w Carrefourze na wyprzedaż starych książeczek i audiobooków i moje rozpaczliwie przeczesujące koszyk ręce trafiły na coś cudownego – słuchowisko Teatru Polskiego Radia w ramach Biblioteki Bluszcza, świetnego pisma literackiego, które z moim wielkim bólem serca nie jest już od kilku lat wydawane. Jeżeli będziecie mieli okazje trafić na jakieś egzemplarze Bluszcza w bibliotekach albo na wyprzedażach starych numerów, koniecznie po niego sięgnijcie.
Wracając do tematu, nagranie "Przeklętej bariery" Joanny Chmielewskiej w wykonaniu Mai Ostaszewskiej, Krzysztofa Gosztyły, Krzysztofa Banaszyka i Anny Dereszowskiej zachwyciło mnie swoim klimatem, pomysłem na realizację i doborowo wybranymi głosami. Same w sobie książki Chmielewskiej charakteryzują się bardzo specyficznym humorem, który moim zdaniem doskonale nadaje się do tworzenia z nich słuchowisk. Największą zaletą słuchowisk jest to, że razem z odgrywanymi postaciami można się przenieść w ich świat i o wiele bardziej "przeżyć" tę fabułę, poczuć się jej częścią, dostrzec więcej niuansów bądź zrozumieć coś lepiej, dzięki odpowiedniej interpretacji aktorskiej. Choć pułapką tej interpretacji może być zbytnie przekonanie aktora o jego słuszności osądu, przez co słuchaczowi umyka możliwość własnej interpretacji. W przypadku "Przeklętej bariery" nie było jednak o tym mowy, wykonanie było na tyle wysublimowane i spójne, że przyniosło mi jedynie przyjemność. Bardzo chętnie ponownie sięgnęłabym po słuchowisko z Biblioteki Bluszcza, ale też poznała audiobooki w wykonaniu jednego, profesjonalnego aktora.  

Komentarze

Popularne posty