Jesienna uczta filmowa - "Matka Teresa od kotów"

Jesień dobiega już końca, za rogu czai się już zima, a nastroje (przynajmniej mój) stają się coraz bardziej depresyjne. Ja w takich chwilach lubię zdołować się maksymalnie, sięgając po jakiś dołujący dramat . Trzeba przyznać, że w tej skali polskie kino wybija się na wyżyny. Szczególnie, gdy mamy do czynienia z filmem, w którym główne role odgrywają aktorzy teatralni bądź wybredni, co za tym idzie, ich role filmowe zawsze przedstawiają wysoki poziom aktorstwa. I taką właśnie produkcją jest „Matka Teresa od kotów”. Powiedzenie o tym filmie, że jest dramatem sensacyjno-kryminalnym, to znacznie za mało, bo w moim odczuciu jest to przede wszystkim dramat psychologiczny. Dwójkę braci, 12-letniego Marcina (Filip Garbacz) i 22-letniego Artura (Mateusz Kościukiewicz) łączy przedziwna więź, chłopacy są z sobą zżyci, ale jednocześnie uważnemu widzowi ich relacja wyda się niebezpieczna. Artur ma wielki wpływ na młodszego brata, choć sam przedstawia się jako osoba z problemami psychicznymi, agresywny i władczy wciąż skupiający się na wyłącznie na źle. Marcin dorasta w atmosferze lęku, nieporadności ze strony rodziców, którzy także borykają się ze swoimi problemami, stąd imponuje mu starszy brat, który roi sobie, że umie wskrzeszać do życia i czytać w myślach. Rodzice chłopców to żołnierz, który powrócił z misji w Afganistanie (Mariusz Bonaszewski) wyraźnie przeżywa traumę związaną w jego przeżyciami i matka Teresa (Ewa Skibińska) wyglądająca na normalną kobietą, agentką ubezpieczeniową, jednak nie radzi ona sobie z otaczającą ją rzeczywistością. Kobieta ta dostrzega, że Artur manipuluje nimi, z czasem terroryzuje do momentu, w którym skończy się to tragedią, ale nikt z nich nie potrafi zatrzymać tej tykającej bomby. Jedynie porzucone koty, które Teresa przyprowadza z ulic do domu są wyznacznikiem spokoju i miłości w tej rodzinie.
W filmie nie widzimy dokładnego momentu, w którym dochodzi do zabójstwa ani motywów zbrodni, z powodu których bracia mieliby zabić swoją matkę. Sekwencja akcji jest zaburzona w czasie, na początku widzimy moment aresztowania chłopców, następnie znalezienie przez kuzynkę Teresy jej ciała w szafie, dopiero następuje retrospekcja do czasu na kilka miesięcy przed tragedią poprzeplataną akcją na kilka dni po zabójstwie. Dla co niektórych na pewno tak przedstawiony przebieg zdarzeń może być zbyt zagmatwany, ale moim zdaniem dzieło Pawła Sali, wybitnego dramaturga i reżysera teatralnego, jest bardzo przemyślanym filmowym debiutem. Odwrócona chronologia pozwala skupić się na problemie dlaczego doszło do tej zbrodni, w którym momencie doszło do przelania goryczy. Dzięki temu powstaje obraz mocny, dający do myślenia i dostrzeżenia, że takie rzeczy dzieją się wśród nas (film inspirowany jest autentyczną historią). Był to pierwszy film, w którym zobaczyłam Mateusza Kościukiewicza i nie pomyliłam się, twierdząc że w najbliższych latach ten aktor stanie się wybitną postacią polskiego kina. Zagranie Artura, mężczyznę złego do szpiku kości, a jednocześnie o miłej aparycji jest nie lada wyzwaniem, nawet dla doświadczonych aktorów, Kościukiewicz zaś debiutował tą rolą na wielkim ekranie. Pozostałe role, szczególnie Ewy Skibińskiej, również zasługują na wielkie uznanie, kunszt aktora teatralnego zapewnił „Matce Teresie od kotów” szczególny wydźwięk ze względu na oddanie psychicznej kondycji bohaterów.
Matka Teresa od kotów reż. Paweł Sala


Jeśli miałabym porównać ten film do innych tytułów z tego gatunku to pierwszym najbardziej zbliżonym tematycznie jest „Musimy porozmawiać o Kevinie”, choć moim zdaniem nasza rodzima „wersja” jest o niebo lepsza. Dla kogoś kto uwielbia babranie się w psychologicznych dramatach ludzkich szczególnie polecam „Plac Zbawiciela” i „Dług”, oba tytuły spod ręki duetu Joanny i Krzysztofa Krauze. Są to filmy, które zrobiły na mnie największe wrażenie pod względem mocnego przekazu i zmusiły do częstego powracania myślami nad ludzką słabością, pułapką rozczarowującej rzeczywistości. Podobnie mam z „Dekalogiem” Krzysztofa Kieślowskiego, „Eksperymentem” Oliviera Hirchbiegela, „Przekleństwami niewinności” Sofi Coppoli, „Czarnym łabędziem” Darrena Aronofskyego, „Przerwaną lekcją muzyki” Jamesa Mangolda i „33 scenami z życia” Małgorzaty Szumowskiej. Jeżeli was również „kręcą” takie tematy, piszcie w komentarzach swoje ulubione filmy z tego gatunku, być może dzięki temu wspólnie poznamy tytuły, o których wcześniej nie słyszeliśmy.  

Komentarze

Popularne posty