Od dawna nie pojawiła się tutaj żadna recenzja książki. Mój gust coraz
bardziej skłania się ku biografiom bądź powieściom inspirowanym faktami. I tak właśnie trafiła w moje ręce "Kobieta w 1000 o C" na podstawie wspomnień Herbjörg Maríi Björnsson islandzkiego pisarza Hallgrimura Helgasona. Szczerze powiedziawszy zainteresowałam się tą książką, dzięki jej okładce przedstawiającą starą kobietę w okularach i papierosie w
dłoni z fioletową poświatą na włosach. Dodatkowo na tytułowej
stronie znajduje się rekomendacja Marii Czubaszek, którą bardzo
lubię za jej poczucie humoru i inteligencję, więc to już
wystarczająco zaciekawiło mnie fabułą "Kobiety w 1000 o
C". Książka ta jest specyficzną powieścią w narracji
pierwszoosobowej, wręcz wydaje się być zapisem autobiografii 80-letniej kobiety wspominającej swoje nastoletnie lata w czasie II wojny światowej, szalone przygody lat 60-tych i samotną starość mądrej, wyzwolonej kobiety. Rozdziały książki stanowią plątaninę między czasami współczesnymi, które Herra Herbjörg spędza samotnie w swoim garażu otoczona masą starych gratów i na swoim laptopie śledzącą intymne poczynania swoich synowych, włamując się na ich konta, a historią całego życia. Fascynującym motorem tej powieści jest to, że dziewczynka urodzona w ambasadorskiej rodzinie z tradycjami, w nastoletnim wieku w dziwnych okolicznościach podąża za rodzicami przemierzając Europę w czasie wojny
ostatecznie zostaje postawiona sama sobie, a mimo to nie można
powiedzieć o tej ksiażce, aby była to lektura pesymistyczna,
bolesna.
Co mnie
zaintrygowało, i ta myśl nieustannie towarzyszyła mi podczas
lektury, historia ta mówi o sile kobiecości, o tym, że poddając
się w życiu, trzeba zawsze po chwili ruszyć dalej. Być może
dlatego, że opowieść przydarza się Islandce, ma wpływ na to, że
bohaterka nie jest obarczona historią swojego kraju, wychowaniem w
poczuciu "cierpienie uszlachetnia". Przede wszystkim
kreację idealnej kobiety burzy fakt, że Herra bardzo luźno
podchodziła do swoich związków z mężczyznami, miała liczne
romanse, a macierzyństwo nie stało się ukoronowaniem jej życia.
Prosto mówiąc, ta kobieta czerpała z życia garściami i nic nie
było jej w stanie złamać, ani porzucenie rodziny, ani gwałt przez
niemieckich żołnierzy. Nie chcę zdradzać całego życiorysu tej
postaci, ale jestem przekonana, że ta lektura skłoni Was ku refleksji nad bardzo różnorodnymi tematami, nie tylko dotyczącymi
przeszłości, ale i faktem, jak tak silne jednostki odnajdują się
we współczesnym, małostkowym świecie.
Komentarze
Prześlij komentarz