Mój pierwszy raz...na festiwalu filmowym - 12 GdańskDocFilm Festiwal
12 GdańskDocFilm Festiwal już za
nami, 26 filmów konkursowych w 4 dni, pokazy i wykłady specjalne,
spotkania i telekonferencje z twórcami filmów zapewniły setkom widzów mnóstwa
wrażeń. Ja z bólem tyłka i oczu na świeżo dzielę się z wami
moimi odczuciami. Mój pierwszy raz na festiwalu filmowym dostarczył
mi wielu refleksji nad dzisiejszym światem, pochylenia się nad
tematami, które dotąd nie zajmowały mi myśli. Kino dokumentalne
wymaga nie lada uwagi, inteligentnego i spokojnego podejścia do
tego, co chce nam przedstawić reżyser, ale też na podstawie tego
obrazu dojść do własnych przemyśleń, wyrobić sobie opinie na
pewne tematy. Postaram się teraz przybliżyć filmy, które
wzbudziły we mnie najwięcej emocji i uważam, że warto abyście
znaleźli okazję, być może na innych festiwalach wyhaczyć
najlepsze kąski.
W ruchomym kadrze – Kadir van
Lohuizen, Holandia, 2013, reż. Titus Kramer
Fotoreporter
Kadir van Lohuizen podróżuje po świecie w poszukiwaniu opowieści
o ludziach, którzy z różnych powodów opuścili swoje miejsce
urodzenia. Jego zdjęcia opowiadają historie, od których wielkie
korporacje prasowe już dawno odeszły. Oferuje alternatywę,
zwracając uwagę na zapomniane konflikty i katastrofy. I wierzy, że
swoją pracą może zmienić świat.
W tym dokumencie
przede wszystkim podobało mi się myślenie Kadira, jego sposób na
życie, poświęcenie się określonemu celowi i wielki szacunek do
bohaterów jego zdjęć. Przedstawione w filmie zdjęcia pokazują
ogromny talent i dopracowaną technikę fotografa współpracującego z m.in. New York
Times, National Geographic, Newsweek. Zresztą na festiwalu nie zabrakło
innych obrazów koncentrujących się na fotografii i wszystkie te
filmy utwierdziły mnie w przekonaniu, że wcześniej nie zdawałam
sobie sprawy jaką moc może mieć jedno zdjęcie i dlaczego ludzie często oddają się temu zajęciu bezgranicznie, poświęcając wizję spokojnego, rodzinnego życia.
Pożegnanie z
Hollywood, USA, 2013, reż. Henry Corra
Pragnienie
życia śmiertelnie chorej siedemnastolatki, Reginy Diane Nicholson
doprowadziło do głębokiego i czułego, choć kontrowersyjnego
związku z 55-letnim filmowcem, Henrym Corrą. Pamiętając o
tykającym zegarze, odliczającym jej dni, Reggie ryzykuje wszystko i
walczy o życie, sztukę i miłość, którą wybrała. „Pożegnanie
z Hollywood” to prawdziwa, niespodziewana historia miłosna,
opowiadająca o dwóch ludziach oddanych sztuce, poezji oraz pięknu
każdej chwili spędzonej razem, aż do samego końca.
Bardzo wstrząsnął
mną ten dokument, bo historia z biegiem czasu przybierała coraz
dramatyczniejsze oblicze. Ze stereotypowego obrazu chorej dziewczynki
marzącej o stworzeniu swojego filmu i uzyskaniu wsparcia i opieki
artystycznej od doświadczonego reżysera, do momentu w którym jej
rodzice odwracają się od niej, wyrzucają z domu i dziewczyna
spędza ostatnie chwile swego życia otoczona osobami, które mimo że
znały ją przez krótki czas okazali się być jej najbliżsi.
Żałuję, że ten film nie został doceniony przez jury ani
publiczność, bo moim zdaniem także jego forma była bardzo
interesująca, bowiem reżyser filmu jest aktywnym uczestnikiem
wydarzeń, widzimy go także w kadrze i to relacja reżyser-bohaterka
wysuwa się na pierwszy plan.
Czas zabijania,
Holandia, Holandia, 2013, reż.Jaap van Hoewijk
12
czerwca 2013, Hustonville, Teksas. Parę minut po szóstej Elroy
Chester zostanie stracony za gwałt na Erin i Claire DeLeon oraz
zamordowanie ich wujka, strażaka Billy’ego Rymana. „Czas
zabijania” skupia się na ukazaniu, jak dzień egzekucji wpływa
zarówno na rodzinę sprawcy, jak i jej ofiary. Film, nawiązując do
nurtu ‚kina bezpośredniego’, nie zajmuje żadnego stanowiska w
sprawie, a jedynie pokazuje wydarzenia towarzyszące egzekucji. Obraz
Jaapa van Hoewijka to film o zabijaniu czasu; o patrzeniu na śmierć,
gdy w tle tyka już zegar.
Pomysł reżysera na
ukazanie problemu kary śmierci od strony rodziny skazanego wydaje mi
się niesamowicie oryginalny, również fakt, że reżyser nie
przyjął żadnego stanowiska w tej sprawie, ukazuje rzeczywistość
taką jaką ją zastaje. Film opiera się na zasadzie kontrastu obrazu
biednej, afroamerykańskiej rodziny nie wierzącej w winę swojego
bliskiego, nie mających świadomości istoty problemu, a wypowiedzią
osoby skrzywdzonej przez oskarżonego. Widz spogląda na oczekiwanie
rodziny na zbawienie swojego ukochanego, uwolnienie od trosk
rzeczywistego świata, ale także dostrzega ból osób, które
zostały przez tego mordercę pozbawione bliskich i będących
świadkiem jego egzekucji. Poruszyła mnie wypowiedź zgwałconej
kobiety obserwującej zabójstwo jej wuja, który nieoczekiwanie
zjawił się w jej domu podczas napaści oraz śmierci oprawcy, dla
niej największą traumą było to, że dwukrotnie musiała patrzeć
na śmierć człowieka. Kara śmierci nie dała jej poczucia
zadośćuczynienia, była jedynie kolejnym bólem zadanym jej
psychice. Stąd dokument ten skłonił mnie do ponownego
zastanowienia się nad kwestią kary śmierci i dostrzeżenia innego
sposobu myślenia nad tym problemem.
Joanna,
Polska, 2013, reż. Aneta Kopacz
Joanna
smakuje każdą chwilę, pomimo że zdiagnozowano u niej poważną
chorobę. Swojemu synkowi obiecała, że zrobi wszystko, aby być z
nim jak najdłużej. Dla Jasia prowadzi blog „Chustka”, w którym
opisuje ich codzienność – prosto i trafnie. Sam blog staje się
dla wielu czytelników inspiracją do uważnego i szczęśliwego
życia. Film ukazuje fragmenty z życia Joanny, jej męża Piotra i
synka Jasia. Rozgrywany w dyskretnych obserwacjach, nastrojowy,
często zabawny. Prosty, zmysłowy, o przyglądaniu się życiu, i o
miłości.
Ta historia
rozwaliła mnie emocjonalnie. Chciałabym być kiedyś taką matką
jaką była Joanna dla Jaśka, mimo że spędziła z nim tylko kilka
lat wychowała świetnego chłopca, nauczyła go co jest w życiu
istotne, zapewniła mu poczucie pewności siebie, bezpieczeństwa i
bezwarunkowej miłości. Pamiętam scenę, w której Jaś uczy się
wierszyka na Dzień Matki, który brzmi "Dziękuję Ci, że mnie
uczysz, abym był dobry, miły, żebym kochał wszystkich ludzi, aby
mnie lubili", a Joanna tłumaczy mu, że ten tekst jest bez
sensu, bo wcale nie muszą lubić go wszyscy, tylko jego najbliżsi
powinni być dla niego najważniejszy i to wobec nich zawsze powinien
zachowywać się fair. Jest to dokument, który szczególnie polecam
wam zobaczyć, niezależnie od waszych preferencji filmowych, po to,
aby nauczyć się na czym powinno polegać życie.
Duchy wielkiej
maszyny, Kanada, 2013, reż. Liz Marshall
Żyjąc
w samym środku zmechanizowanego świata często nie zauważamy
ukrytych w nim stworzeń. „Duchy wielkiej machiny” to dokument
poświęcony zwierzętom żyjącym pośród machiny współczesnego
świata, jak i tym, które udało się od niej uratować. Poprzez
opowieści i zdjęcia Jo-Anne McArthur dogłębnie poznajemy ich los.
Czy nie-ludzie są tylko naszą własnością, z którą możemy
robić, co chcemy, czy jednak zasługują na jakieś prawa? Film
pokazywany był na festiwalu Hot Docs w Toronto oraz IDFA w
Amsterdamie.
Kolejny dokument o
pracy fotografa zaangażowanego w ważny temat. Joanne robi zdjęcia
w miejscach, gdzie fotografowie nie są dopuszczani, robi to
nielegalnie wkradając się na teren farm zwierząt hodowanych dla
przemysłu, po to aby dotrzeć do świadomości ludzi, którzy na co
dzień korzystają z dobrodziejstw w postaci jajek, mleka, mięsa. Po
seansie wywiązała się ważna dyskusja z paniami zaangażowanymi w
ruch "Wolnych klatek" i o istocie uświadamiania ludzi, że
swoimi codziennymi wyborami skazują na katusze miliardy zwierząt na
Ziemi. Co prawda osobiście nie wyobrażam sobie, abym przeszła na
wegetarianizm ani weganizm w imię wyższych wartości, ale w pewnym
stopniu rozumiem i szanuję osoby, które wierzą w to, iż swoim
wyborem przyczyniają się do zmiany świata.
Moja Wola,
Polska, 2012, reż.Bartosz Kowalski
Akcja
filmu dzieje się na warszawskiej Woli, jednej z najbiedniejszych
dzielnic stolicy. Bohaterami są Bartek i Paweł, dwaj kumple
zmagający się z codziennością. Marzeniem życia Bartka jest
zostanie profesjonalnym kaskaderem. Przy pomocy Pawła –
najlepszego przyjaciela, personalnego trenera i „ojca” w jednym –
bohater próbuje ziścić wizję, która początkowo wydaje się
leżeć poza jego możliwościami. „Moja Wola” to uniwersalna
opowieść o przyjaźni i determinacji, a także prawdziwy przykład
podróży „od zera do bohatera”.
Czyli film o tym jak
złamać stereotyp dresiarza, którego lepiej unikać na ulicy.
Historia Bartka i Pawła otworzyła mi oczy na to, że Ci ludzie
także posiadają swoją wrażliwość, inteligencję, wartościowy
pomysł na życie. Jedynie środowisko w jakim dorastali nie daje im
wachlarza możliwości, ale mimo to oni pracują nad tym, aby ich
marzenia się spełniły, aby mieli dobre, uczciwe, szczęśliwe
życie.
Dziennik z
podróży, Polska, 2013, reż.Piotr Stasik
„Dziennik
z podróży” to historia przyjaźni Tadeusza Rolkego, 82-letniego
mistrza fotografii reportażowej, i 15-letniego zafascynowanego tą
sztuką Michała. Osią narracji jest letni projekt fotograficzny –
bohaterowie wsiadają w kampera, w którym organizują ciemnię, i
odwiedzają różne zakątki Polski, aby utrwalić życie małych
miasteczek i mieszkających w nich ludzi. Nauka fotografowania jest
tylko pretekstem, by pokazać ewolucję relacji mistrz-uczeń,
towarzyszącą kolejnym zadaniom, które Tadeusz Rolke wymyśla dla
swojego towarzysza podróży.
Piękny,
nostalgiczny obraz relacji pokolenia starszego i młodszego wzajemnie
czerpiącego od siebie energię do życia. Dokument pozwalający
odprężyć się, zwrócić się do świata zwykłej wsi, miasteczek
i prostych fotografii. Bardzo przyjemnie było zapomnieć o ciężkiej
tematyce dokumentów, dramatach ludzkich i wyciągać kolejną naukę
o zwyczajnym życiu.
Pora zapoznać Was z
oceną jury i publiczności, z którymi niezupełnie się zgadzam,
ale mimo to uważam, że wszystkie te obrazy było warto zobaczyć,
dowiedzieć się czegoś zupełnie nowego, nad czym sama nigdy bym
się nie pochyliła.
Wyróżnienia Jury:
Joanna
Czas zabijania
Jesteśmy z soli,
Szwajcaria, 2013, reż. Farida Pacha
Znajdujemy
się w Małym Rannie – pustyni solnej w Indiach. Pustynia ciągnie
się w nieskończoność – płaska, szara, nieustająca. Jednej
rzeczy jest tu aż nadto – soli. Leży wszędzie, tuż pod
popękaną, spieczoną powierzchnią ziemi. Obserwujemy pracę
Chhanabhaia i jego rodziny, którzy żyją tu bez wody,
elektryczności ani zapasów żywności. Niestrudzenie, w
oślepiającym blasku słońca, wydobywają sól na tym opustoszałym
terenie. Ich praca jest rytmiczna, podobna do tańca miraży na
płonącym horyzoncie. Po 8 miesiącach ciężkiej pracy czas na
zbiory, zanim deszcze monsunowe ponownie zaleją ich pola solne…
(moim zdaniem najnudniejszy
film festiwalu, chociaż trzeba przyznać, że posiadający piękne
zdjęcia)
Nagroda Główna:
Krew, Rosja, 2013, reż.Alina Rudnitskaya
Stary,
zniszczony van z czerwonym krzyżem na oknie jeździ po całym
Obwodzie Leningradzkim. Jest to rosyjska wersja krwiobusa, gdzie
skupuje się krew od lokalnej ludności. Każdego dnia siedmioosobowa
załoga vana, trzech mężczyzn i cztery kobiety, otwiera w różnych
budynkach publicznych tymczasowe punkty krwiodawstwa. Dla niektórych
Rosjan oddawanie krwi jest jedynym sposobem na zarobienie pieniędzy.
Ludzie i ich krew udowadniają, że życie to karuzela. Raz ją
oddają, raz otrzymują…
(ciekawy
obraz rosyjskiej rzeczywistości, aczkolwiek zachwyt jury dosyć mnie
zaskoczył)
Nagroda
Publiczności: Rybaczymy,
Polska, 2014, reż. Maciej Głowiński
W
miejscowości Piaski rybołówstwo jest zawodem, którym zajmują się
całe rodziny. Fascynacja morzem, nadmorskie życie i ucztowanie są
przekazywane z ojca na syna. Niemniej jednak przychodzi czas, kiedy
syn chce zacząć żyć na własną rękę i zaczyna się
zastanawiać: „ryby ‚czy’ my? " ? (niestety
nie widziałam tego filmu, ponieważ po zawodzie z tematyką soli
stwierdziłam, że rybołówstwo również mnie nie zachwyci, ale po
reakcji widzów żałuję)
Co istotne Jury
Festiwalu wręczyło również nominacje do Nagrody Młodego Kina im.
Jana Muchulskiego, które przyzna Offowa Akademia Filmowa podczas 13
edycji CINEMAFORUM w Warszawie. W kategorii najlepszy film
dokumentalny został nominowany obraz "Joanna" reż.Anety
Kopacz, zaś w kategoriach najlepsze zdjęcia i montaż – "Moja
Wola" reż. Bartosza Kowalskiego.
Tak więc pozostaje
mi czekać na kolejną edycję tego ambitnego festiwalu, ale też
mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się uczestniczyć w
podobnych wydarzeniach, zwłaszcza że okres letni obfituje w
festiwale filmowe. Dla zainteresowanych, odsyłam do festiwalowej
mapy Polski na stronie PISF.
Komentarze
Prześlij komentarz