Ostatnio przeczytane #6

Od dawna nie pisałam już o tym jakie książki aktualnie goszczą na moim biurku. Jeżeli chcecie wiedzieć na bieżąco co czytam zachęcam do obserwowania mojego Instagrama.

Jesienią zawsze udaje mi się przeczytać kryminał, powieść obyczajową i jakąś poważniejszą pozycję. Gdy mam okazję oczywiście sięgam też po Murakamiego, tym razem był to drugi tom trylogii „1Q84”. Chyba z wiekiem zaczynam rozumieć nazywanie japońskiego pisarza drugim Paulem Coelho. Jego książki są dla mnie coraz bardziej przewidywalne. O ile kiedyś identyfikowałam się z bohaterami Murakamiego, teraz ich losy często mnie przygnębiają i dołują. Teraz dzieje samotnego matematyka Tengo i tajemniczej masażystki ze znajomością sztuk walki Aomame nie zaintrygowały mnie na tyle, abym wyniosła z tej lektury coś więcej. Zatem niewskazana pozycja na jesień.

Książką, która się zachwyciłam, trafiła do mnie dzięki poleceniu Marcina Mellera w programie „Drugie Śniadanie Mistrzów”. Mowa o „Łebkach od SzpilkiAgnieszki Szpili. Autorka jest samotną matką chorych bliźniaczek i w bardzo szczery, ale też przepełniony ironią sposób opowiada o tym co przeszła od momentu urodzenia córek. A spotkało ją nie mało, bo rozstanie z partnerem, brak pomocy ze strony NFZ, a przede wszystkim kompletna zmiana swojego stylu życia. Sposób w jaki Szpila porównuje swoje losy z ze swoją przeszłością i teraźniejszością zwyczajnych śmiertelników robi piorunujące wrażenie. Myślę, że nie każdemu taki styl przypadnie do gustu oraz tematyka raczej bliższa jest kobietom, ale naprawdę warto zwrócić na tę książkę uwagę.

Jako tytuł ambitniejszy wybrałam sobie nominowaną do nagrody Nike książkę Jacka DehnelaMatka Makryna”. Opowiada ona o historycznej postaci, która w epoce romantyzmu nieco zamieszała w całej Europie. W rzeczywistości Makryna Mieczysławska była wdową po rosyjskim żołnierzu, ale wykreowała się na męczennicę i prorokinię. Miałam wysokie oczekiwania wobec tego tytułu, ale jego zawartość mnie przytłoczyła. Przede wszystkim opowieść została skonstruowana dość męczącym stylem, język stara się być bliski XIX-wiecznym realiom, a z racji że większość tekstu stanowi monolog Makryny, albo się w tą narrację wsiąknie albo w końcu utraci wątek. Mi przydarzyło się to drugie. Co ambitniejsi czytelnicy na pewno wyciągną z tej książki więcej.

W międzyczasie w moje ręce trafił dziwny twór będący dodatkiem do wakacyjnego wydania pisma Zwierciadło, a jest to „książka” o tytule „Cudowne lata. Opowieści o miejscach, w których dorastaliśmy”. Niestety przeżyłam powtórkę z lektury pozycji Andrzeja Sołtysika „Oblicza kina” wydanej również przez magazyn, Galę. Tak samo opowieści osób znanych o miejscach, z których pochodzą wyglądają na urwane w połowie, każdy akapit jest osobną częścią historii nieskładającej się w sensowną całość. Koszmarek! Nawet nie próbujcie do niej zaglądać.
Jeszcze kilka dni temu byłam "wciąż w połowie"

Na koniec zostawiłam sobie smakowity kąsek, który czekał na mojej półce od czerwca. W wakacje przeczytałam pierwszą część tetralogii losów Saszy Załuskiej czyli „PochłaniaczaKatarzyny Bondy, a teraz już od prawie miesiąca czytam „Okularnika”. Skoro czytam ją od miesiąca to zapewne pomyśleliście, że jest to męcząca lektura. Nic bardziej mylnego! Po prostu jest to ponad 800-stronicowe tomisko, które nieporęcznie zabrać mi do torebki podczas podróży komunikacją miejską. (PS. Szczególnie przy tej lekturze dojrzewała we mnie myśl o zakupie czytnika ebooków. Czy Wy też macie opory przed przerzuceniem się na elektroniczną książkę, a może od dawna już korzystacie tylko z tej formy? Jeśli sprawdziliście już ten wynalazek na sobie, dajcie znać w komentarzach jakie modele czytników polecacie.) Wracając do meritum, „Okularnik” moim zdaniem jest jeszcze lepszy niż poprzednia część. Oprócz intrygującego wątku kryminalnego jest to prawdziwa książka społeczno-historyczna, poruszająca temat bardzo aktualny, bo aktywizację środowiska nacjonalistycznego. Choć zostało mi jeszcze kilkadziesiąt stron do końca, śmiało mogę powiedzieć, że jest to jedna z najlepszych książek, którą przeczytałam w tym roku.


A co Wy czytaliście w ostatnim czasie? I co polecacie na zbliżającą się zimę? Chętnie skuszę się na jakąś ciepłą historię J

Komentarze

  1. Od początku listopada przeczytałam 2 książki Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, poza tym Kasację, a ostatnio zaczęłam przygode ze "Szklanym Tronem" - obecnie jestem w trakcie czytania trzeciej części - "Dziedzictwa Ognia"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo dobrego słyszałam o Remigiuszu Mrozie, jak podobała Ci się jego "Kasacja"?

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty