Relacja z 13 GdańskDocFilm Festiwalu
13. edycja GdańskDocFilm Festiwalu niezmiennie pod hasłem „Godność
i praca” w ciągu ostatnich 4 dni zapewniła fanom kina dokumentalnego mnóstwa
różnorodnych wrażeń podczas oglądania 24 filmów konkursowych z całego świata
oraz pokazów specjalnych tj. Krzysztof Krauze in Memoriam, Filmy o tematyce
sportowej, Przegląd filmów Magdaleny Piekorz oraz Masterclass. Dwa ostatnie
spotkania odbywały się z udziałem członków jury: przewodniczącej Magdaleny
Piekorz, reżyserki „Pręgów”, ale też uznanej dokumentalistki oraz włoskiego
reżysera i eseisty Pasquale Misuraca prowadzącego specjalną lekcję Masterclass.
Z racji bardzo bogatego programu nie udało mi się uczestniczyć we wszystkich
wydarzeniach, ale z pewnością mogę stwierdzić, że mój drugi udział w
GdańskDocFilm Festiwalu dostarczył mi mnóstwa mocnych wrażeń, refleksji, a
także dał możliwość zetknięcia się z nieznanym mi światem. Również nowa
lokalizacja tego wydarzenia, z racji zamknięcia legendarnego kina Neptun, czyli
Europejskie Centrum Solidarności spisało się na medal. Zwłaszcza pokazy
politycznych dokumentów Krzysztofa Krauzego w Sali BHP, w której podpisywane
były porozumienia sierpniowe , nabrały przez to wyjątkowej atmosfery. Aby
pozostać wierną swoim subiektywnym uczuciom, które są bardzo istotne podczas
oglądania kina dokumentalnego, jedynego gatunku filmowego najbliższego
rzeczywistości, poniżej podzielę się z Wami opiniami o najlepszych, moim
zdaniem, filmach zaprezentowanych w Gdańsku.
Virunga reż. Orlando
van Einsiedel
Nominowany do Oscara
obraz ukazuje niezwykłą historię grupy odważnych i oddanych strażników,
którzy z poświęceniem własnego życia starają się uratować jeden z
najwspanialszych parków narodowych na świecie - ostatniej ostoi
goryli górskich. Film, wyprodukowany przez Leonardo DiCaprio, stanowi umiejętne
połączenie dziennikarstwa śledczego z dokumentem.
Film pozakonkursowy otwierający festiwal mieści się na
najwyższej półce kina dokumentalnego. Sytuacja, w której ochrona przyrody wiążę
się z wielkim biznesem i walką zbrojną, jest tak odległa od naszej spokojnej
rzeczywistości, że „Virungę” ogląda się jak dobry thriller. Niestety w Kongu,
aby ocalić naturalny las deszczowy, w którym żyją ostatnie goryle górskie
trzeba wziąć strzelbę w dłoń, aby uchronić się przed ostrzałem rebeliantów
liczących na współpracę z brytyjską firmą, pozyskującą legalnie od państwa
ponad połowę terenów parku narodowego (!) ze złożami ropy naftowej.
Niewiarygodnie ciężki temat został przedstawiony w bardzo wyważony sposób,
polityczne zagrywki przeplatane są scenami zabawy strażników parku z gorylami,
które na ekranie sprawiały wrażenie uroczych dzieciaków. Determinacja
pracowników parku narodowego, którzy całym sercem kochają te zwierzęta i nie
wyobrażają sobie poddania się w ręce ludzi rządnych ogromnych pieniędzy,
zasługuje na najwyższe uznanie. Fakt, że
filmem tym zainteresowały się nawet gwiazdy Hollywood potwierdza, że jest to
wyjątkowa sytuacja, w której potrzebna jest pomoc ludzi z zewnątrz. Bardzo
gorąco polecam zobaczenie „Virungi” !
Dokumenty Krzysztofa
Krauze i Jerzego Morawskiego - Spadł, umarł, zniknął ; Kontrwywiad; Departament
IV
Pierwsze z dwóch tytułów mówią o zabójstwie studenta i
opozycyjnego działacza, Stanisława Pyjasa w 1977 roku, który według wypowiedzi
byłych funkcjonariuszy Służb Bezpieczeństwa nie zginął przypadkowo, tak jak wskazywało
śledztwo, ale dlatego „że za dużo wiedział”. Dokumenty nagrane po 17 latach od
tego wydarzenia to zbiór rozmów z najbliższymi Pyjasa oraz byłymi pracownikami
SB, prokuratorem i lekarzem sądowym. Jest to zestawienie dwóch zupełnie różnych
światów podających odmienne fakty, dla wielu starszych widzów był to bardzo
oczywisty obraz tamtych czasów. Jednak dla mnie, osoby urodzonej w latach
90-tych, nie było na początku historii jasne kto w tej sytuacji ewidentnie
kłamie. Dopiero trzeci dokument „Departament IV” o tajnej jednostce MSW wykrystalizował
mi oblicze mentalności ludzi pracujących w PRL-owskich służbach. Również
spotkanie z Panem Jerzym Morawskim, współtwórcą tych dokumentów wyjaśniło mi zakulisową
rzeczywistość tamtych czasów. Po raz pierwszy spotkałam się z dokumentem
historyczno-śledzczym i na pewno dla mojego pokolenia jest to kino warte uwagi, wyjaśniające wiele niejasnych dla nas kwestii z nieznanych nam czasów, dlatego jestem niezwykle wdzięczna, że mogłam doświadczyć tego spotkania podczas GdańskDocFilm Festiwalu.
Ukraińcy reż. Leonid
Kanter, Ivan Yasniy
Twórcy filmu spędzili cztery miesiące u boku
żołnierzy z korpusu ochotniczego oraz lokalnej armii broniących przez 242 dni
międzynarodowego lotniska w Doniecku. W filmie odnajdujemy realistyczną relację
z pierwszej linii frontu w jednej z najgorętszych stref wojennych we wschodniej
Ukrainie. Ochotnicy walczący z rosyjskimi terrorystami pochodzą z różnych stron
kraju, mają różne wykształcenie, ale łączy ich solidarność i pełne poświęcenie
dla współtowarzyszy walki. Dzięki swojej sile i odwadze zyskali przydomek
„ukraińskich cyborgów”.
Konflikt na Ukrainie
w mediach jest traktowany jako temat niewygodny. Mało kto ośmiela się
powiedzieć w kontekście tej sytuacji o wojnie, inne kraje boją się mieszać w
potyczki z Rosją, zostawiając Ukraińców na pastwę losu. Dokument o zwykłych
mężczyznach wstępujących do ochotniczych oddziałów armii tzw. Prawego Sektora
to przekrój dzisiejszego społeczeństwa Ukrainy. Choć sytuacja jest
beznadziejna, żaden z nich nie rozkłada bezradnie rąk, nie zadręcza się myślami
o przyszłości, ale robi to co teraz jest dla nich najistotniejsze – bronią swoich
ziem. Realizacja tego dokumentu w wysokiej jakości w biegu, pod ostrzałem wroga
to majstersztyk. Ponadto obraz wzbogacony o mocną ukraińską muzykę niesamowicie
podkreślał grozę wojny. A zdanie, które padło z ust jednego z dowódców na pewno
poruszyło nie jednego widza zszokowanego obrazem, na który właśnie patrzy, a
były to słowa „Heroizmem nie jest śmierć za ojczyznę, ale wychowanie swoich
dzieci na dobrych Ukraińców”. Nie dziw zatem, że Leonid Kanter odebrał podczas
GdańskDocFilm Festiwalu Nagrodę Publiczności.
TOTART, czyli
odzyskiwanie rozumu reż. Bartosz Paduch
Opowieść o gdańskiej formacji artystycznej
TOTART, która swoimi obrazoburczymi i prześmiewczymi występami „rozsadzała”
ponurą rzeczywistość PRL-u lat 80. ubiegłego wieku. Z TOTARTU wywodzą się takie
postaci naszej kontr- i popkultury, jak: Paweł Końjo Konnak, Ryszard Tymon
Tymański, Darek Brzóska Brzóskiewicz czy Paweł Paulus Mazur. Co z totartowych
ideałów udało się uratować w skomercjalizowanej rzeczywistości po roku 1989? I
co się właściwie stało z duchowym przywódcą i ideologiem TOTARTU Zbigniewem
Sajnógiem, który odciął się od swojego dawnego środowiska, by ukojenia szukać
w… sekcie Niebo?
Film, o którym słyszałam już od jakiegoś czasu i bardzo
czekałam na jego pokaz podczas festiwalu. Zupełnie nie potrafię sobie
wyobrazić, że tego rodzaju grupa istniała w komunistycznym kraju nieznającym
jeszcze pojęcia performance. Aby bunt wyrażający się w wulgarnej poezji, obrazach,
skandalicznych spotkaniach był akceptowalny przez władze uniwersyteckie. Tej
wolności i kreatywności zazdroszczę tym, bez cienia wątpliwości, świrom. Ale
dokument o Totarcie, to nie tylko wspomnieniowa laurka, ale też diagnoza życia
z ostatnich 30-lat artystów kiedyś tworzących nieodłączną całość, dziś zupełnie
odmiennych światopoglądowo.
Macedończyk reż.
Petro Aleksowski
Reżyser filmu odwiedza
rodzinne strony ojca w północnej Grecji. Stamtąd dziewięcioletni Mito
Aleksowski został wywieziony podczas wojny domowej wraz z innymi dziećmi
macedońskimi do Polski. Grecy nigdy nie pozwolili wrócić im do ojczyzny.
Bohater filmu, mieszkający od lat w Gdańsku, docenia to, co zrobiono dla niego
w Polsce. Nie może się jednak pogodzić z krzywdą, jaką wyrządzili mu Grecy, rozdzielając
go na zawsze z ukochaną mamą. W jego sercu wciąż żywe są: tęsknota, żal i
uczucie upokorzenia. Do dziś bohater filmu nie posiada żadnego obywatelstwa i
czuje się obcy wszędzie.
Porażająca historia, w którą nie chciałam uwierzyć. Jak
można zostać pozbawionym swojej narodowej tożsamości? Nigdy dotąd nie myślałam
o tym, że bycie Polką jest istotnym czynnikiem określającym moje jestestwo. Bo
przecież w dzisiejszych czasach wydaje się, że każdy marzy o byciu kosmopolitą.
Ale, gdy zobaczyłam łzy w oczach ponad 70-letniego mężczyzny, który nie ma
obywatelstwa żadnego kraju i nie może oficjalnie nazwać się Macedończykiem,
poczułam się jakim dobrem zostałam obdarzona rodząc się w wolnym kraju. Mito,
który jako 9-letni chłopiec został oddany przez matkę w ręce osób przewożących ponad
3 tysiące macedońskich i greckich dzieci poza granice państwa ogarniętego
wojną, trafił do Polski, a warunkiem powrotu w rodzinne strony było zrzeczenie
się swojego pochodzenia i przyjęcie greckiego nazwiska. Dokument Petro
Aleksowskiego, syna Mito to bardzo emocjonalny obraz, ale też niezwykle ważny w
temacie walki o podstawowe prawo ludzkie –godność jednostki i przynależność
społeczną. Stąd jury postanowiło wyróżnić „Macedończyka” nominacją do Konkursu Niezależnego Filmu im. Juliusza Machulskiego w
kategorii najlepszego filmu.
Nadejdą lepsze czasy
reż. Hanna Polak
Tylko osiemnaście
kilometrów od Kremla i Placu Czerwonego jest swałka, czyli rosyjskie wysypisko
śmieci. Akcja filmu rozgrywa się na największym wysypisku śmieci w Europie,
które ma wysokość siedemnastopiętrowego budynku i ponad dwa kilometry długości.
Jest to otoczony murem obszar, na teren którego nikt nie może się przedostać –
z wyjątkiem śmieciarek, które wjeżdżają i wyjeżdżają z przerażającą
regularnością robota. A jednak nie tylko śmieciarki przenikają na ten ogrodzony
teren – żyją tu ludzie, jest ich około tysiąca, najuboższa, pozbawiona
wszelkich środków do życia grupa społeczna Rosji. Jedenastoletnia Jula,
bohaterka filmu, jest jedną z takich osób. Tu toczy się jej życie i tu marzy o
jednym, o wyrwaniu się z wysypiska.
Dokument o największej beznadziei, z której można się wyrwać
mając marzenia. Historia Juli doskonale sprawdziłaby się jako hollywoodzki
scenariusz, jednak kilkunastoletnia praca Hanny Polak towarzyszącej rosyjskim
odrzutkom społecznym wygrywa pod każdym możliwym kątem porażającym realizmem.
Podziwiam ducha walki młodej dziewczynki, która nie mogła nic zrobić aby
polepszyć swój los, ale gdy tylko pojawił się na to cień szansy wyszła z
ogromnego bagna. Żyje dziś normalnie, ma rodzinę. Gdybym nie zobaczyła tego
filmu w formie dokumentu nie uwierzyłabym, że to czyiś prawdziwy los. Dlatego
bardzo się cieszę, że „Nadejdą lepsze czasy” został doceniony przez jury nominacją do Konkursu Niezależnego Filmu
im. Juliusza Machulskiego w kategorii zdjęć.
Obraz ten opowiada
historię pewnego siebie sześćdziesięciolatka, człowieka bardzo aktywnego,
znakomitego nurka, który w wyniku udaru mózgu zostaje sparaliżowany. Janusz, dzięki
rehabilitacji i wsparciu swojej partnerki Joanny, zaczyna się poruszać i coraz
sprawniej funkcjonować. Wciąż jednak ma poważne problemy z porozumiewaniem się.
Jedyną osobą, która go rozumie jest Joanna i to ona staje się tłumaczem między
bohaterem a światem. Tym, co mobilizuje Janusza i motywuje do dalszej walki
jest wielkie marzenie o ponownym nurkowaniu. Jest to jednak poważne zagrożenie
dla jego zdrowia i życia.
Dokument petarda! Całkowicie burzący pojęcie osoby
niepełnosprawnej. Bo pomimo braku pełnej kontroli nad ciałem Janusz dalej realizuję swoją
pasję, jaką jest nurkowanie. Każdy „normalny” człowiek widząc taką postawę
postukałby się palcem po głowie i pomyślał, że przecież nikt mu na to nie
pozwoli. Ale znajduje się jeden lekarz dający szansę znanemu nurkowi, a także
grupa ludzi, która tak jak Janusz nie przyjmuje do siebie słowa „niemożliwe”.
Bardzo istotnym punktem „Deep Love” jest związek Janusza i Joasi, która w pełni
akceptuję odrębność i wolność swojego partnera, mimo że jest on uzależniony
od jej pomocy. Na miejscu każdej kobiety kochającej swojego mężczyznę
wykonującego ekstremalny sport, żyłabym w ciągłym lęku o jego bezpieczeństwo,
jednak w przypadku Joanny ten lęk nie jest czynnikiem determinującym jej
postawę, ale zdrowy rozsądek, którego czasami brakuje ludziom żyjącym dotąd bez
wyznaczania sobie granic własnych możliwości. Dokument Jana Matuszyńskiego
otwiera dyskusję o sytuacji ludzi niepełnosprawnych, stereotypowo uznanych
przez społeczeństwo za nieudolnych i wymagających stałej opieki, również w
kwestiach decyzyjnych. Postawa Janusza Solarza oraz otaczających go osób łamie
wszelkie konwenanse i zachwyca swoim optymizmem i siłą. Zatem nie mogło być
innej decyzji jak uznanie „Deep Love” za zwycięzcę
konkursu GdańskDocFilm Festiwalu!
Jurek reż. Paweł
Wysoczański
Sylwetka najsławniejszego polskiego
himalaisty Jerzego Kukuczki, który zginął podczas wspinaczki na Lhotse. Twórca
filmu nie skupia się jednak na zagadce jego śmierci. Jest to obraz człowieka,
który pnie się do góry – w sensie dosłownym, ale też metaforycznym i
symbolicznym. Od pucybuta do milionera, od socjalistycznego pracownika po
gwiazdę międzynarodowych mediów. Obraz człowieka skromnego, wyrazistego,
kochającego góry. Rozmowy z rodziną i przyjaciółmi, archiwalia, zdjęcia,
nagrania, fragmenty programów telewizyjnych i wywiadów składają się na portret
całego środowiska himalaistów lat 80. ubiegłego wieku i czasów, w jakich żyli.
Poza nazwiskiem i największymi osiągnięciami nie znałam
sylwetki Jerzego Kukuczki. Dokument Pawła Wysoczańskiego wydał mi się bardzo
precyzyjnie wykonaną pracą, jak sam przyznał odbycie wszystkich rozmów oraz
wybór archiwalnych nagrań zajęło mu 3 lata. Dzięki temu z „Jurka” wysnuwa się
bardzo spójny obraz człowieka maksymalnie skupionego na osiągnięciu szczytu
swoich możliwości, szukającego coraz to nowych wyznań, podejmowania się
ekstremalnych działań, których jeszcze nikt nie dokonał. Konstrukcja filmu
składająca się z gadających głów przeplatanych archiwalnymi nagraniami oraz
dograniem fabularnych epizodów opowiadanych historii, sprawiła że ogląda się go
jak wciągające kino biograficzne.
Niepowstrzymani reż.
Bartosz M. Kowalski
Opowieść o wielkiej
pasji, prawdziwej determinacji i sile przyjaźni. Bohaterami filmu są trzej
gracze drużyny futbolu amerykańskiego Seahawks Gdynia. Sebastian, Marcin i
Krzysztof – trzech różnych zawodników, trzy różne osobowości. Łączy ich
sportowa pasja. Dla swojej drużyny walczącej o tytuł Mistrza Polski są w stanie
zrobić wszystko. Jest wiele rzeczy, które ich dzielą, ale gra dla jednej
drużyny sprawia, że znikają wszelkie podziały i bohaterowie rozumieją się
wzajemnie. Obraz ukazuje fenomen istnienia tego sportu w Polsce, ale
obserwacja futbolowych zmagań w drodze do zwycięstwa jest jednak tylko tłem
opowieści.
W zeszłym roku Bartosz Kowalski prezentował na GdańskDocFilmFestiwalu
film „Moja wola” o dwójce chłopaków z blokowiska, których nie chcielibyśmy
spotkać wieczorem na ulicy, jednak okazali się oni normalnymi chłopakami
mającymi swoje cele, marzenia i dążącymi do ich spełnienia. To łamało dla mnie
bardzo powszechne stereotypowe myślenie o dresiarzach. „Niepowstrzymani” są
jeszcze bardziej pogłębioną analizą drużyny sportowej, w której każdy zawodnik
jest zupełnie inny, ale łączy ich wspólny cel. Prosty chłopak pracujący na
siłowni i marzący o zawodowej karierze futbalisty, groźny mięśniak o
kryminalnej przeszłości, ale też i prawniczym wykształceniu oraz niedosłyszący
student ASP to chłopaki z jednej drużyny, dogadujący się, choć na co dzień żyją
w zupełnie innych światach. Kolejny optymistyczny dokument o sile walki i
marzeń zaczarował mnie na ponad godzinę, choć nigdy nie pomyślałabym że tak
zafascynuje mnie film o futbolu w Polsce.
Oficjalne wyniki jury
w składzie: Magdalena Piekorz, Pasquale Misuraca i Henryk Tronowicz
I miejsce i statuetka Bramy Wolności dla filmu „Deep Love”
Nagroda Publiczności dla filmu „Ukraińcy”
Wyróżnienia:
"Nie widzą zła"
("See No Evil", reż. Jos de Putter, Holandia), "Rozpruwacz" ("La Parka",
reż. Gabriel Serra Arguello, Meksyk) oraz "Miejsce dla każdego" ("A Place for Everyone", reż.
Angelos Rallis, Hans Ulrich Goessl, Belgia)
Nominacje do Konkursu Polskiego Kina Niezależnego im. Jana
Machulskiego otrzymały filmy:
„Nadejdą lepsze czasy”
za najlepsze zdjęcia
„Dom na głowie”
za najlepszy montaż
„Macedończyk” za
najlepszy film
Na koniec chciałabym polecić osobom stroniącym od kina
dokumentalnego podjęcie próby spotkania z tym gatunkiem. Pomimo, że w
większości przypadków porusza ono trudne tematy, jest bliski cierpieniu, biedzie
i okrucieństwie, to wystawia nas, patrzących na ten obraz ludzi na moment próby.
Dokumenty uczą uważności, meandrują naszą wrażliwość i wyciągają na wierzch
dręczące nas podskórnie lęki, demaskują tkwiące w nas stereotypy. Dlatego zmierzenie się z kinem tego pokroju jest
wyzwaniem dla ambitnych, poszukujących prawdy w sobie i innych ludziach.Sama od siebie mogę dodać, że po
każdym GdańskDocFilm Festiwalu doceniam swoje zwyczajne życie, to że mam dom,
rodzinę, żyję w wolnym, demokratycznym kraju. Pozornie proste i podstawowe dla
człowieka wartości w obliczu oglądanego koszmaru wydają się pełnią szczęścia.
To chyba nadrzędna cecha sztuki, aby widza poruszyć, skłonić do refleksji,
zmusić do przeżycia katharsis. Wysokiej klasy kino dokumentalne obecne w
ostatnich dniach w Gdańsku na pewno spełniło wszystkie te warunki.
Komentarze
Prześlij komentarz