Ostatnio oglądane #1

Przerwa świąteczno-noworoczna jest moją ulubioną porą na oglądanie filmów i rzeczywiście nadrobiłam wiele zaległości z ostatniego roku, jak i trochę tych starszych. Zacznę od filmów, które wzbudziły we mnie dobry nastrój. Jedną świąteczną propozycją jaką udało mi się zobaczyć to najnowszy film animowany Disneya "Kraina lodu". Urocza historyjka, w dodatku z piękną, mroźną zimą, której brakowało mi podczas ostatnich świąt. Bajka nie tylko dla dzieci, ale dla całej rodziny. W podobnym gronie odbiorców znajduje się druga część ekranizacji komiksu "Kick-Ass 2". Niestety moim zdaniem ta produkcja wypadła znacznie gorzej na tle pierwszej części filmu, jedyną godną uwagi okazała się Hit-Girl grana przez Chloe Grace Moretz, ale nawet ona nie przekona mnie już do obejrzenia trzeciej części, o ile taka powstanie. W końcu udało mi się również zobaczyć film od dawna zbierający wiele pozytywnych recenzji – "Najlepsze najgorsze wakacje". Niby kolejny film o nieśmiałym nastolatku, ni to komedia ni to dramat, ale utrzymany w klimacie moralizatorskim podobnie jak to było w "Millerowie" daje bardzo pozytywny wydźwięk. Innym filmem, w którym to dzieci muszą radzić sobie wobec skomplikowanego życia jakie prowadzą ich rodziny jest najnowsza produkcja z Robertem deNiro i Michael Pfiffer – "Porachunki". Na pewno co niektórzy westchnęliby – "Ech, kolejna próba komedii gangsterskiej", ale "Porachunki" naprawdę bywają ciepłe i urocze, pokazując, że nawet wpływowi mafiosi prowadzą zwyczajne życie.
 "Kraina lodu"

"Porachunki"
Na zakończenie moich filmów nastrajających optymistycznie dodam dwa klasyki kina – "Rzymskie wakacje" z Audrey Hepburn i "Pół żartem, pół serio" z Marilyn Monroe. Ktoś kto docenia stare czarno-białe kino i nie nużą go subtelne sceny komediowe, będzie szczególnie doceniał te dwie pozycje i chciał do nich wrócić podczas kolejnych spokojnych dni odpoczynku. Jedynym tytułem pośrednim między tą "dobrą a złą stroną ekranu" jest polski kryminał stowrzony na podstawie powieści Zygmunta Miłoszewskiego "Uwikłanie" z głównymi rolami Mai Ostaszewskiej, Andrzeja Seweryna i Marka Bukowskiego. Film ten zaskoczył mnie, bo dawno nie widziałam tak dobrego polskiego kryminału. Wciąż ciekawi mnie czy to zasługa dobrego scenariusza jak i gry aktorskiej, czy też sama historia opisana przez Miłoszewskiego jest wystarczająca. Na pewno przekonam się o tym sięgając po książkę, która już od dłuższego czasu jest na mojej liście "must read".
 "Rzymskie wakacje"

"Pół żartem, pół serio"
Pozostało wspomnieć o filmach smutnych i przygnębiających, ale też pięknych. Kanadyjski film obsypany nagrodami, w tym nominowany do Oscara, "Pan Lazhar" łamie standardowe schematy filmu o nauczycielu i złych uczniach. Dramat tego filmu polega na tym, że algierski imigrant, który w tragicznych okolicznościach stracił swoją rodzinę, zastępuję nauczycielkę, która powiesiła się w sali lekcyjnej swojej klasy. Nieprzystosowany do tamtejszej rzeczywistości Lazhar stawia przed uczniami wysokie wymagania, ale musi również poradzić sobie z ich traumą. Mimo, że historia nie została podana ciężkostrawnie, jakoś przygnębiła mnie swoim nagromadzeniem niezrozumienia i przeżywanych węwnętrznie strat. Jeśli już o dzieciach mowa to warty zauważenia jest angielski dramat "Broken". Obraz dziecięcego dorastania, stanu pomiędzy beztroską i niewinnością a zderzeniem z prawdziwym złem. Kalejdoskop postaci nastolatków tworzy wybuchową mieszankę, choć zarówno dorośli nie wykazują się zbytnią dojrzałością. Doprowadzi to do okropnej tragedii i mam nadzieję, że również w waszym wypadku, zastanowienia "Dokąd ten świat zmierza?". Interesujacym filmem pokazującym rozpad związku w obliczu choroby i śmierci dziecka jest belgijski kandydat do Oscara - "W kręgu miłości". Mocne role Veerle Beatens i Johana Heldenbergha czynią ten film wręcz intymnym obrazem ludzkiej zmienności i potrzeby wyrwania się od rozpaczy. Film na pewno nie dla każdego, mało wrażliwy widz mógłby uznać go za wydumany i sztuczny. Głośny ostatnio w mediach debiut reżyserski Josepha Jordana- Lewitta "Don Jon" to specyficzny komediodramat. Widząc na ekranie młodego chłopaka uzależnionego od seksu, biegającego co tydzień wyspowiadać się przed niedzielnym nabożeństwem i jego wyśniony obraz kobiety – wręcz karykaturalną blondynkę z dużymi cyckami ciągle żującą gumę (świetna Scarlett Johansson!) mamy ochotę bezustannie śmiać się z ich rozterek. Być może konwencja tego filmu nie każdemu pozwoli uświadomić sobie, że ten obraz mimo że nadmuchany do granic absurdu ma na celu pokazać nasze wyobrażenia o idealnym związku. Scena w sklepie, gdy Jon chce kupić płyn do czyszczenia podłóg, a jego dziewczyna zakazuje mu tego robić, bo przecież "sprzątanie przez faceta jest takie niemęskie, nie możesz tego robić!", moim zdaniem powinna być pokazywana jako przestroga każdej kobiecie wierzącej w rady czytane w Cosmopolitanie i tego typu odmóżdżających babskich pisemkach. Lekiem na całe zło okazuje się być dojrzała kobieta mająca doświadczenie i dystans do spraw damsko-męskich grana przez zawsze genialną Julianne Moore. Choć zakończenie wypadło dosyć przewidywalnie, warto zobaczyć ten film z grupą znajomych bądź swoim partnerem i pogadać o tym co się zobaczyło i wyciągnęło z tego filmu. Gwarantowane różne punkty widzenia kobiet i mężczyzn, przez co może się wywołać niezła dyskusja i dostrzeżenie innych aspektów tego problematycznego tematu.
 "Pan Lahzar" reż.Philippe Falardeau

"W kręgu miłości" reż. Felix van Groeningen

"Don Jon" reż.J.Jordan-Lewitt
Na koniec zostawiłam sobie dwa tytuły kontrowersyjne, bo opowiadające o zmianie płci "Na zawsze Laurence" i o miłości lesbijskiej "Życie Adeli – Rozdział 1 i 2". Wspominałam już o nich w podsumowaniu filmowym roku 2013 i podtrzymuje moje zdanie, że filmy te są piękne, głębokie wręcz ekshibicjonistyczne, a zarazem uchwycające każdy najmniejszy błysk oka czy drganie serca. Mnie te filmy bardzo poruszyły i skłoniły do refleksji nad miłością, która wytrzyma wszelkie próby. Niestety w obu produkcjach przedstawiono problem rozpadu związku ze względu na dorastanie partnerów do innych decyzji, pójścia swoją drogą. Niemniej zarówno dzieło Abdellatifa Kechiche'a jak i Xaviera Dolana są dopracowane w najmniejszych szczegółach i nawet jeśli kogoś zanudzą te 3 godzinne fabuły, nie będą mogli powiedzieć, aby zdjęcia i montaż filmu były słabe, szczególnie w przypadku "Na zawsze Laurence" wyrazistość barw uwidacznia kolorowe, artystyczne dusze głównych bohaterów.  

 "Na zawsze Laurence" reż.Xavier Dolan

Komentarze

Popularne posty