Przenieś się do czasów rewolucji seksualnej - "Masters of sex"

Lubisz oglądać seriale osadzone w minionej epoce, ze świetnym scenariuszem odkrywającym nieznany Ci dotąd świat i świetną grą aktorską głównych bohaterów między którymi iskrzy? W takim razie musisz sięgnąć po "Masters of sex". Misternie skonstruowana historia opowiadająca o doktorze Mastersie (Michael Stern) i jego ambitnej asystentce Virginii Johnson (Lizzy Caplan) zajmujących się pionierskimi, jak na lata 60-te, badaniami ludzkiej seksualności. Doktor jest całkowicie skupiony na swojej pracy i zafascynowany wynikami badań, które okrywają fazy pobudzenia ciała podczas seksu, wieloorgazmiczność kobiet i brak wpływu wielkości penisa na intensywność kobiecego orgazmu. Mimo, że sam Masters nie słynie z namiętności, jego żona przez długi czas leczy się z niepłodności, co okazuje się nie być jej winą, a także nie sprawia wrażenie osoby przyjaznej i otwartej. Jedyną osobą, którą do siebie dopuszcza jest niesamowicie zdeterminowana, piękna rozwódka samotnie wychowująca dwójkę dzieci, która wskazuje kierunek rozwoju badań. Ich wzajemna fascynacja posuwa się do tego, że sami zaczynają brać udział w badaniach co sprowadza się do tajemnego seksu po godzinach przy podłączonych elektrodach na ich ciałach. Oczywiście ten nieoficjalny romans, w którymś momencie musiał się zakończyć i wprowadzić gęstą atmosferę na szpitalnych korytarzach. Oprócz głównego wątku dotyczącego tej dwójki bardzo ciekawe są również postaci małżeństwa Scully borykającego się z homoseksualizmem pana Bartona, rektora uniwersytetu, który w tamtych latach za przyznanie się do swojej orientacji byłby karany wieloletnim więzieniem i traktowany jako osoba chora psychicznie. Śmieszną, a zarazem bardzo osadzoną w tamtejszej rzeczywistości bohaterką jest dla mnie doktor Lilian DePaul, kobieta – "twarda hetera", która musiała wiele przejść, aby być traktowana serio w zdominowanym przez mężczyzn świecie lekarzy. Kobieta da dąży do rozpowszechnienia badań cytologicznych pozwalających szybciej odkryć raka szyjki macicy, lecz jest ze swoim pomysłem traktowana bardzo pobłażliwie, przez co nie znosi doktora Mastersa, który ma nieograniczony budżet i wolną rękę w sprawie przeprowadzania swoich badań.

"Masters of sex" bywają jednak często dramatycznym obrazem rzeczywistości lat 60-tych, w których to kobieta po przejściach taka jak Virginia miała postawioną bardzo wysoko poprzeczkę jeśli chciała pogodzić pracę naukową, ukończenie college'u aby być wiarygodną i szanowaną w swoim zawodzie, a także mieć czas na wychowywanie dzieci. Tym bardziej, że mimo całego jej zaangażowania i naprawdę dużego wkładu do jej wspólnej pracy z doktorem Mastersem to tylko jego nazwisko oficjalnie figurowało w osiągnięciach.

Nie skupiłam się jeszcze na wątkach romansowych w tym serialu, których swoją drogą jest bardzo sporo i to wszystko nie tylko ze względu na seks, który naturalnie jest głównym tematem na ustach wszystkich bohaterów, ale ze względu na garstkę różnorodnych postaci, którzy mają problem z miłością. Dlatego ten aspekt w tym serialu naprawdę potrafił ciężko przygnębić widza, bo jak tutaj przejść obojętnie wobec żony pragnącej mieć dziecko, gdy jej mąż wykazywał w tym temacie całkowicie obojętny stosunek, jak strasznie współczuje się kobiecie po 50-tce, która przeżywa fakt, że nie jest pociągająca dla męża, że nigdy nie odczuła satysfakcji seksualnej, a okazuje się, że po prostu on woli chłopców. Serial o samej Virginii na pewno przyciągnąłby przed ekrany rzeszę widzów, bo jest to kobieta zjawiskowa, niesamowicie pociągająca, choć w żaden sposób wyuzdana czy wyzwolona jak na tamte czasy, po prostu ma w sobie ten wdzięk, który zaskarbia serca wszystkich mężczyzn jak i kobiet, które marzą o tym by się z nią przyjaźnić. W dodatku ma bardzo skomplikowane relacje z mężczyznami, w tym swoim byłym mężem, który nie chce dopuścić do siebie myśli, że ona nie należy już do niego i próbuje sobie ułożyć życie z młodym stażystą Haasem, który jest w niej szaleńczo zakochany. Jej względy zdobywa jednak mrukliwy doktor Masters, w którym odnajduje bratnią duszę. Nie dziwi mnie zatem fakt, że "Masters of sex" otrzymał kilka nominacji do Złotych Globów, a jeszcze w tym roku można się spodziewać drugiego sezonu serialu.

Komentarze

  1. Marto, żeby wysłać Ci zaproszenie do Projektu Nobliści, potrzebuję Twój adres mailowy. Pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obejrzałem jeden odcinek. Świetny (nie oglądam tylko i wyłącznie ze względu na brak czasu, nie chęci). Lizzy Caplan jest genialna w tym serialu. Delikatnie lubieżna, tajemnicza, kusząca. Sam tekst bardzo przyjemny do czytania.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Caplan ma to "coś" co przyciąga uwagę wszystkich. Bardzo chętnie zobaczyłabym ją na dużym ekranie, bo dotąd nie miałam takiej okazji.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty