W pogoni za Oscarami


Ceremonia wręczenia Oscarów już za nieco ponad tydzień, dokładnie 2 marca, a mi już udało się obejrzeć najważniejsze z nominowanych filmów. Co tak naprawdę myślę o tych nagrodach? Amerykański przemysł filmowy jest jak dobrze prosperująca korporacja, gdzie wszyscy się znają, mają układy i pną się po szczeblach władzy. Największe wytwórnie filmowe czyli Miramax Films, Warner Bros i Universal Pictures organizują gale dla kapituły Oscarów, prezentując swoich faworytów. Nic więc dziwnego, że niekiedy nagrody otrzymują filmy średnie, ale komercyjne, z najsłynniejszymi nazwiskami aktorskimi i z dużym budżetem na reklamę. Oprócz tego śmiało można powiedzieć, że istnieje coś takiego jak „przepis na Oscara”. Wystarczy odpowiednia tematyka filmu poruszająca tematykę biograficzną, rasową lub wojenną.
W tym roku prym w ilości nominacji wiedzie „American Hustle” i „Grawitacja”. O tym drugim wspominałam już w listopadzie i wciąż utrzymuję swoje zdanie,że jest to dzieło fenomenalne pod względem wizualnym jak i fabuła skłania do refleksji, ale nie przeceniałabym tutaj roli Sandry Bullock. Niemniej pod względem efektów specjalnych, montażu i zdjęć „Grawitacja” powinna zostać nagrodzona. Natomiast „American Hustle” to twór dziwny z doborową obsadą: Christian Bale, Amy Adams, Bradley Cooper i Jennifer Lawrence. Film odbił się szerokim echem w mediach, zbierając coraz większe grono krytyków. Historia oparta na prawdziwych wydarzeniach współpracy dwójki znakomitych oszustów (Christian Bale i Amy Adams) z FBI (Bradley Cooper). Wychodzi z tego niezła komedia, co jest dużą zasługą scenariusza i wyśmienicie skrojonych rolach. Jennifer Lawrence grająca żonę Bale'a fenomenalnie i bardzo charakterystycznie zagrała idiotkę. Pozostała wspomniana trójka aktorów również spisała się na medal, a może i na Oscara, kto wie, bowiem wszyscy z nich otrzymali nominacje. Na uwagę zasługują w „American Hustle” również scenografia i kostiumy, świetnie oddające klimat lat 70-tych.

Na blogu pojawiły się już także moje recenzje na temat „Wilka z Wall Street”,„Witaj w klubie” i „Kapitana Phillipsa”. Głośny film Martina Scorsese chociaż otrzymał 5 nominacji, w tym za reżyserię i dla najlepszego aktora pierwszoplanowego, Leonarda di Caprio, lecz w zestawieniu z dorobkiem innych „Wilk..” wypada słabo. Jedyną wartą uwagi jest dla mnie nominacja Jonaha Hilla jako najlepszego aktora drugoplanowego, oby dzięki niej aktor wyrwał się z ról komediowych klasy B. Na temat „Witaj w klubie” mogę jedynie powiedzieć, że chociaż film ten mnie nie przekonał, nominacje Matthew McConaugheya i Jareda Leto wydają się najmocniejsze wśród swoich kategorii. Leto zgarnia statuetki na wszystkich możliwych festiwalach, jak dotąd ma ich ponad 30, więc Oscar jak najbardziej byłby przez niego pożądany. McConaughey miewał już lepsze role, ale tym razem przeważa tematyka: homofob zarażony wirusem HIV staje się pomocnikiem najsłabszych w walce z AIDS. Zaskoczeniem jest dla mnie nominacja tego filmu w kategorii charakteryzacji i fryzur, co prawda Jared gra oryginalnego transeksualistę, a Matthew w końcowym stadium choroby wygląda przerażająco, ale nie wydaje się być to jakoś szczególnie uwidocznione w filmie, być może to jest właśnie umiejętną zasługą charakteryzatorów. Co do „Kapitana Phillipsa” rozczarowuje mnie brak nominacji dla Toma Hanksa za rolę pierwszoplanową, za to doceniono Barkhada Abdi jako aktora drugiego planu. Moim zdaniem scenariusz tego filmu również zasługuje na wyróżnienie, choć może przegrać z silną konkurencją w postaci „Zniewolonego. 12 Years of Slave” i „Her”. 
To właśnie „Zniewolony. 12 Years of Slave” wydaje mi się najbardziej ambitnym filmem spośród wszystkich nominowanych dzieł. Reżyseria Steve'a McQuenna charakteryzuje się specyficznym kadrowaniem, przeciąganiem scen w celu uwidocznienia bólu, cierpienia i wszelkich rozterek moralnych bohaterów. Role Chiwetela Ejiofora, Michaela Fassbendera i debiutującej Lupity Nyong'o są wybitne i powinny zostać docenione przez grono wybitnych znawców kina. Dla osób, które znają wcześniejsze filmy McQuenna czyli „Wstyd” i „Głód” zauważalna będzie zmiana prowadzenia bohaterów, tak aby wzbudzali większe współczucie, jednoznacznie zostali określeni jako Ci dobrzy lub źli. To na pewno zwrot brytyjskiego reżysera w stronę amerykańskiego kina komercyjnego, co niektórych oburza i wskazuje na to, że gdyby uniknięto kompromisów artystycznych ten film mógłby stać się mocniejszy, ale wtedy zapewne nie znalazłby się w kręgu oscarowym. Moim zdaniem „Zniewolony” na tle innych filmów wyróżnia się spójnością historii, poruszenia tematu przywołującego czarną plamę na kartach historii USA, a to właśnie lubią oglądać spragnione wzruszeń oczy amerykańskiej akademii.
Za pokrzywdzonego w oscarowym wyścigu uważam „Her”, bo w starciu z silną konkurencją pewnie nie będzie miał szansy zabłysnąć i zdobyć jakiejkolwiek statuetki. Choć pomysł stworzenia intymnej relacji między samotnym mężczyzną a jego osobistym systemem komputerowym jest oryginalny i największe szanse ma zostać docenionym w kategorii scenariusza. Brak nominacji dla Scarlett Johannson grającej tylko swoim seksownym głosem jak i dla Joqenixa Phoenixa też razi me oko, ale jakoś jestem w stanie to zrozumieć, w swoim dorobku Ci aktorzy mają większe role. Moim zdaniem bardzo potrzebny był taki film, który pokazuje widzom możliwą przyszłość w świecie ogarniętym postępem technologicznym wypierającym z ludzkich umysłów chęć stworzenia prawdziwego związku z drugim człowiekiem, który wymaga wyrzeczeń i stałej uwagi, ale nie pozbawia z ich serc potrzeby wyższych uczuć. W związku z tym powstają związki ludzi z komputerami, które znają najlepiej nasze potrzeby i pragnienia, a w momencie, gdy system przerasta nas rozumem i może chcieć się zbuntować, wystarczy go wyłączyć. Bardzo podobał mi się ten film i doceniam w nim wszystkie aspekty, poczynając od reżyserii, scenariusza, świetne role jak i zdjęcia oraz muzykę. Mam nadzieję, że pomimo tylko 4 nominacji „Her” zostanie zauważony na czerwonym dywanie Hollywood.

Kolejnym filmem, który nie do końca pasuje do swoich kolegów z konkursu jest „Nebraska”. Film ten nie był zbyt komentowany w polskich mediach, poneiważ nie miał nawet polskiej premiery, jednak jest godzien uwagi. Czarno-biały obraz przedstawiający nam mało rozgarniętego dziadka, który otrzymując ulotkę o prenumeracie pisma, ubzdurał sobie, że wygrał w loterii milion dolarów i chce wyruszyć do Nebraski odebrać swoją nagrodę. Świetny film bliski prawdziwemu życiu i przedstawienia rzeczywistości starszych ludzi, którzy z wiekiem dziwaczeją i stają się coraz większą zmorą dla swoich dzieci, jednak ich potrzeby i uczucia wciąż zasługują na uwagę. Role Bruce'a Derna grającego zdziwaczałego dziadka alkoholika jak i jego charakternej małżonki, June Squibb sprawiają, że widz ślini się przed ekranem nad tym genialnym aktorstwem.



Woody Allen też w tym roku nie zawiódł swoich widzów powracając na łono Stanów Zjednoczonych i angażując do swojego filmu nową obsadę, w tym olśniewającą Cate Blanchett, która prawdopodobnie zgarnie statuetkę za główną rolę żeńską w „Blue Jasmine”. Choć sam pomysł na film w przypadku Allena wydaje się być odgrzewanym kotletem, to postać Jasmine wprowadziła nową jakość.
Pora wspomnieć o filmach, które nie do końca wpasowały się w gust kapituły i otrzymały zaledwie dwie bądź jedną nominację. „Sierpień w hrabstwie Osage” to film, w którym kolejny raz uwaga skupiona jest na wybitnej Meryl Streep, nie zauważając, że to Julia Roberts jest w nim największą wygraną pod względem aktorskiej kreacji. Prawdopodobnie jednak obie panie pozostaną niezauważone na zwycięskiej scenie. Filmem, którego brak nominacji dla głównej aktorki Emmy Thompson również bardzo mnie zawodzi, jest „Ratując pana Banksa”. Oparta na faktach historia zrzędliwej pisarki dla dzieci, której trauma z dzieciństwa nie pozwala zaznać spokoju i szczęścia w życiu. Dopiero bajkowy świat Disneya, który pragnie zekranizować jej kultową bajkę „Mery Poppins” przenosi ją do krainy dzieciństwa, kiedy to żyła w świecie swoich bohaterów i nie zdołała uratować pana Banksa. Bardzo sentymentalna historia, przecudownie urocza, ale też w dużej mierze dramatyczna, otrzymała jedynie nominację w kategorii muzyka oryginalna i prawdopodobnie przegra w starciu z „Grawitacją” i „Her”, ale to właśnie w tym filmie muzyka najbardziej przykuła moją uwagę i była bliska granym postaciom, więc moim zdaniem najbardziej zasługuję na docenienie. O filmie „Mandela. Long Walk to Freedom” już wspominałam w moich recenzjach i chwaliłam postać stworzoną przez Idrisa Elbę, zaś oscarowa akademia zwróciła w nim jedynie uwagę na piosenkę U2 „Ordinary Love” i prawdopodobnie, tak jak w przypadku Złotych Globów, ten właśnie tytuł zostanie nagrodzony. Choć szczerze mówiąc bliższa memu sercu jak i milionom na całym świecie jest piosenka Pharrella Williamsa „Happy” nominowana za film animowany „Minionki rozrabiają”.

A właśnie, animacje! Faworytem oscarowym jest „Kraina lodu” Disneya, nagrodzona już na Złotych Globach, ale szczerze powiedziawszy nie rozumiem jej fenomenu. Dla mnie o wiele bardziej wartościową bajką są „Krudowie”, ale rozumiem, że mniejszej rangi dystrybutor nie może się liczyć w starciu z Waltem Disneyem. Jedyną konkurencją dla „Krainy lodu” może być kontynuacja historii „Jak ukraść księżyc? wytwórni Universal Pictures „Minionki rozrabiają”, ale moim zdaniem jest to animacja całkiem przeciętna, na miarę telewizyjnych kreskówek.
Będąc przy temacie filmów, które mnie zawiodły, muszę wspomnieć o „Tajemnicy Filomeny”, po której spodziewałam się, że dorówna głośnym tytułom z kategorii najlepszego filmu. Ale dla mnie nawet Judi Dench nie była w stanie uwiarygodnić tej historii, cały czas z tyłu głowy miałam wrażenie, że oglądam powtórkę z rozrywki, bo historia jest taka sama jak w filmie „Siostry Magdalenki”. W związku z tym „Tajemnice Filomeny” zanudziły mnie i nie wniosły nic nowego.
W kategorii film nieanglojęzyczny prym wiedzie „Wielkie piękno”, które nie dane mi było jeszcze zobaczyć. Za to konkurencja moim zdaniem jest równie silna. Wspominałam już wcześniej o filmach, które wywarły na mnie silne wrażenie „Polowanie” i „W kręgu miłości”. Również są to filmy, które zostały docenione na europejskich festiwalach, więc zagadką pozostaje to czy Akademia Oscarowa zaskoczy nas swoim wyborem.
Podsumowując zamieszczam ranking moich ulubieńców w danych kategoriach: 
Najlepszy film - „Her”/ „Zniewolony”
Najlepszy aktor pierwszoplanowy - Chiwatel Ejifor („Zniewolony”)
Najlepszy aktor drugoplanowy – Michael Fassbender („Zniewolony”)
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa - Cate Blanchett („Blue Jasmine”)
Najlepsza aktorka drugoplanowa - Jennifer Lawrence („American Hustle”)
Najlepszy reżyser – Steve McQuenn („Zniewolony”)
Najlepszy scenariusz oryginalny - „Her”/”Blue Jasmine”
Najlepszy scenariusz adaptowany - „Kapitan Phillips”
Najlepszy film nieanglojęzyczny - „Polowanie”
Najlepsza muzyka oryginalna - „Ratując pana Banksa”
Najlepsza piosenka - „Ordinary Love”/ „Happy”
Najlepsza scenografia - „American Hustle”
Najlepsze efekty specjalne - „Grawitacja”
Najlepsze kostiumy - „American Hustle”/ „Wielki Gatsby”
Najlepsze zdjęcia - „Grawitacja”
Najlepszy film animowany - „Krudowie”

Komentarze

Popularne posty