Rozrywka dla prostaków #2 - Historia puszystej miłości
Nie wiem dlaczego
powstaje tak sporo filmów o tym jak grubi ludzie znajdują idealną,
drugą połówkę, która wygląda jak z okładki magazynu. Niemniej
coś musi być w tym, że tak chętnie oglądamy wysiłki poczciwego
grubaska próbującego wszelkich sposobów za zdobycie ukochanej.
Zwykle zaczyna się od diety, a w "Historii puszystej
miłości" fabuła nie jest aż tak pokryta lukrem, więc
najpierw koleś zakłada się ze znajomymi o to, że schudnie z nich
najwięcej w przeciągu 8 tygodni, a dopiero potem zakochuje się w
swojej instruktorce. Co ciekawe, na pierwszy rzut oka można by
powiedzieć, że nic ich ze sobą nie łączy. On, wesoły chłopak pracujący w kręgielni i uwielbiający posiedzieć z towarzystwem
nad kupą niezdrowego żarcia, zaś ona to zamknięta
intelektualistka będąca w związku ze skąpym poetą matematycznym.
Gdyby mi facet powiedział, że w całym swoim życiu przeczytał
tylko jedną książkę, w dodatku lekturę z podstawówki to ciężko
byłoby mu zrehabilitować się w jakikolwiek sposób. Tutaj jednak
Sam stara się zaimponować Cassie i czyta Nietzschego. (Dlaczego
tacy faceci mogą istnieć tylko w filmach? ).Wracając do wątku,
film ten ogląda się przyjemnie, bo wszystko wydaje się być w nim
realne, Sam ani Cassie ostatecznie nie zmieniają się, ale stają się
bardziej otwarci na nowe doznania, stąd im więcej czasu spędzają
razem, tym trudniej rozstać im się choćby na chwilę.
Ciekawi są również
bohaterowie drugiego planu czyli kumpel Sama ze swoją narzeczoną,
która podejrzewa, że jest w ciąży i to znacznie burzy spokój ich
prostego, hulaszczego życia, a także koleżanka z pracy Cassie,
która jako instruktorka posiada zabójczo umięśnionego chłopaka,
który jest równie tępy jak podnoszone przez niego sztangi. Cały
ten zestaw obrazuje nam, że nie istnieje coś takiego jak związek
idealny, każdy ma jakieś wady i kompleksy, które stara się ukryć
przed całym światem, nie zdając sobie sprawy, że ta jedna wybrana
osoba obok nas jest w stanie te wszystkie niedoskonałości
zaakceptować. To chyba się nazywa miłość, co nie?
Komentarze
Prześlij komentarz