Jak radzić sobie ze stresem? - filmowe rozwiązania



Rok akademicki zbliża się wielkimi krokami (u niektórych już się zaczął – czytaj: u mnie...) stąd dzisiaj luźny tekst pokazujący jak sobie radzić ze stresem. Za inspirację posłużą mi zachowania bohaterów filmowych, którzy często rozśmieszają nas w swojej walce, ale też zapalają żaróweczkę ostrzeżenia w krytycznych sytuacjach.

W zeszłym roku sezon jesienno-zimowy wyglądał u mnie jak połączenie "Dnia świstaka" z "Truman Show", dla zachowania polskich realiów dorzuciłabym też "Dzień świra". Codziennie zajęcia na uczelni od świtu do nocy, użeranie się z wykładowcami – dementorami, brak czasu na wyjście ze znajomymi i walka z depresyjnym nastrojem. W przypadku bohaterów wskazanych przeze mnie filmów, ich metamorfoza nastąpiła w momencie przebudzenia, dostrzeżenia obłędu, fałszu w codziennym życiu. U mnie też nastąpiła ta chwila, lecz dopiero wiosną i w tym przypadku odradzam wam zwlekanie przez tak długi czas. Już dzisiaj trzeba rozpocząć batalię z przygnębiającą aurą! (Swoją drogą, gdy zastanawiacie się czy w waszym życiu coś się skończyło, utknęliście w martwym punkcie – obejrzyjcie "Dzień Świra" lub "Truman Show", a na pewno poznacie odpowiedź na wasze rozterki.)

Opcji walki mamy kilka: możemy zachłysnąć się życiem jak główny bohater "Wilka z Wall Street" nie martwiąc się dniem jutrzejszym albo dojść do punktu kulminacyjnego frustracji jak Robin Williams w filmie "Choleryk z Brooklynu". Szczególnie polecam wam ten drugi film opowiadający historię wiecznego choleryka, który podczas kłótni z lekarzem dowiaduje się, że zostało mu 90 minut życia. Co można zrobić przez tak krótki czas? Czy zwykłe uporządkowanie swoich najważniejszych spraw będzie realne w obliczu jego niepohamowanego temperamentu? Mimo, że jest to film nie najwyższych lotów, zwróćcie uwagę na to, że jest to jedna z ostatnich ról Robbiego Williamsa i odnieście ją do jego tragicznej historii. Cały film teraz nabiera nowego wymiaru.



Dla osób kreatywnych zapewne nie będzie nowością informacja, że jesienią zazwyczaj odnotowujemy spadek twórczej mocy. I jak bohater filmu "Przejrzeć Harry'ego" Woody'ego Allena nie możemy skupić się na zebraniu myśli i stworzeniu nowego dzieła. Neurotyczni bohaterowie Allena zazwyczaj rozwiązują swoje problemy na kozetce u terapeuty, w naszej rzeczywistości ludzie wolą sięgać po leki, które mają pomóc w wyciszeniu, skupieniu się i poprawie nastroju. Myślę, że to dość ryzykowne rozwiązania, znieczulanie się medykamentami nie rozwiąże za nas problemów, a grzebanie w swojej psychice pogłębia odczucie życiowego chaosu.

Jednak chyba najlepszym rozwiązaniem jest wzbudzenie w sobie ambicji i znalezienie rywala, tak jak to ma miejsce w "Wyścigu". Choć niektórzy powiedzą, że taka sytuacja jeszcze bardziej nasila stres i rodzi frustracje, to też daje niesamowitego kopa do działania. Gdy naprawdę o coś walczymy poddanie się traktujemy jako najgorsze rozwiązanie. Przy okazji poznajemy lepiej swoje możliwości, rozwijamy się, budujemy relacje – jedynym czego trzeba się wystrzegać to drogi "po trupach do celu".


Na najbliższy sezon życzę Wam jak najmniej stresowych sytuacji, siły do walki z trudnościami i umiejętnego sposobu wyjścia z życiowego bałaganu. Zawsze, gdy coś nie będzie szło po waszej myśli warto dać sobie chwilę na relaks i obejrzenie filmu, który rozjaśni wasze umysły.

Komentarze

  1. wow ciekawy wpis i interesujące podejście do tematu, nie spotkałam się jeszcze z czymś takim :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty