"Córka Wokulskiego" Romana Praszyńskiego - recenzja książki i rozmowa z autorem
Nie
ukrywam, że poza pisaniem bloga jestem też zapaloną czytelniczką
blogosfery. Wędrując po różnych stronach często trafiam w nowe
miejsca, tak też było w przypadku spotkania z Panem Romanem
Praszyńskim (romanpraszynski.blogspot.com). Na samym początku moja
uwaga skupiła się na ilustracji okładki książki "Córka
Wokulskiego", którą autor promuje na swoim blogu. Pobieżnie
przeczytałam posty Pana Romana i doszłam do wniosku, że jego
twórczość może być interesująca, choć kontrowersyjna w związku
z częstym nawiązywaniem do erotyki. Jakież było moje zdziwienie,
gdy następnego dnia w skrzynce pocztowej odkryłam wiadomość od
tego właśnie pisarza z propozycją zapoznania się z jego ostatnim
dziełem – "Córką Wokulskiego".
Jak
wskazuje tytuł, powieść ta nawiązuje do "Lalki" Prusa,
często znienawidzonej przez licealistów zmuszonych do pamiętania
szczegółów z życia XIX- wiecznej Warszawy. Jednak fabuła "Córki
Wokulskiego" jest daleka od znanej nam historii. Główną
bohaterką książki jest Natalia Pol, młoda cyrkówka pełna buntu
wobec rosyjskiej władzy oraz niesamowicie spragniona miłości,
której zabrakło jej w dzieciństwie. Los dziewczyny po śmierci jej
jedynego przyjaciela Andrieja kieruje ją do Warszawy, gdzie
odnajduje umierającą matkę. Wkrótce rozżalona Natalia porywa się
na szalony pomysł – zamach na cara. "Córka Wokulskiego"
odbiega od konwencji obyczajowej, w głównej mierze jest opowiastką
przygodową z dużą dozą wątków erotycznych. I to one właśnie
sprawiają, że czytając tę książkę czułam się nieco
zniesmaczona. Nie mam nic przeciwko potraktowaniu znanych nam
bohaterów w zupełnie nieoczekiwany przez czytelników sposób,
jednak należy dokonać tego ze smakiem, którego moim zdaniem w tym
przypadku zabrakło. W momencie, gdy zaczynałam "wkręcać się"
w akcję powieści pojawiało się ni stąd ni zowąd
ordynarne słownictwo, brutalność sprowadzająca mnie na obskurną
ziemię. Próby ratowania tej beznadziejnej rzeczywistości poprzez
pojednanie córki z ojcem, odnalezienie spokoju i miłości wydaje
się być w kontekście całej fabuły zabiegiem na skróty,
sztucznym happy endem. Aby lepiej zrozumieć takie postępowanie
postanowiłam dać szansę autorowi na wytłumaczenie się ze swojego
dzieła. Zachęcam Was do zapoznania się z rozmową z Panem Romanem
Praszyńskim.
"Córka
Wokulskiego" jest kontynuacją "Lalki" Bolesława
Prusa, choć w dużej mierze odbiega ona tematycznie od znanej nam
fabuły. Skąd wziął się pomysł na podjęcie się napisania
dalszych losów bohaterów "Lalki"? I dlaczego zdecydował
się Pan na tak kontrowersyjną formę, mam na myśli splecenie
wątków przygodowych z dość mocnym i często występującym
słownictwie erotycznym?
Dlaczego uczepiłem się Prusa? Racjonalnie nie umiem tego wytłumaczyć. Odkąd pamiętam, miałem potrzebę napisania powieści, która dzieje się w świecie "Lalki". Jednych gna w Himalaje, a ja chciałem szczytować z Izabelą. Lecz musiało upłynąć wiele lat, zanim dojrzałem do tego zamiaru. Dopiero, gdy napisałem "Córki Lota"- swoją wersję Biblii, poczułem, że jestem gotowy. "Córka Wokulskiego" to powieść przygodowa, przyjąłem taką konwencję, bo mnie taka konwencja bawi. A piszę między innymi po to, żeby mieć fun. Napisałem "Córkę" też po to, żeby odczarować Wokulskiego. Zawsze przy lekturze "Lalki" dusiłem się i chciałem wołać: "Stachu, weź rzuć w cholerę tę lalkę! Zacznij żyć!". Więc "mój" Stach przechodzi przemianę, dojrzewa, uwalnia się od toksycznej miłości i znajduje prawdziwą relację. Chciałem też odczarować zabory. Mam dość martyrologii, ponuractwa i beznadziei, jak płynie z postrzegania historii Polski. Dlatego moi bohaterowie porywają się na cara. Ale nie po to żeby go zabić.To znów byłaby martyrologia. Oni go okradają. To wydaje się lepszą zemstą. Pozwolę sobie na porównanie, że czym dla opowiadania o amerykańskim niewolnictwie jest "Django" Tarantino, tym dla opowiadania o smucie polskich zaborów jest "Córka Wokulskiego".
A
teraz seks: Seks ma wielką energię, którą wykorzystuję w swoich
opowieściach. A opisuję świat, którym rządzi przemoc.Takie były
zabory. Dlatego ten seks bywa mroczny. Służy do wykorzystania,
upokorzenia drugiego człowieka. Jest elementem władzy. W mojej
powieści większość bohaterów coś knuje. Dlaczego w łóżku
mają być aniołkami? Nie są. Chciałem w "Córce" pójść
tam, dokąd nie mógł dojść Prus. Na przykład zaborcy - u niego
ani słowa o zaborcach, jakby Warszawa była zwykłym, wolnym,
europejskim państwem. Więc u mnie zaborcy są i to są wielkimi
łajdakami. Tak mi się ich podłość udała, że recenzent Gazety
Wyborczej załamywał ręce, że to powieść wybitnie antyrosyjska.
Tak samo z seksem. Prus mógł tylko sygnalizować tę sferę. U mnie
kwietnie. I kwitnie tak, że niektórzy mają mdłości. A inni
dobrze się bawią. Bo przede wszystkim ta powieść wzięła się z
ducha zabawy. Panią nie bawi?
Mnie
razi potraktowanie tak powieści, która uchodzi na klasykę polskiej
literatury. Ale rozumiem, że taki zabieg pozwolił uwiarygodnić
historię, która powstała w Pana głowie. Zastanawia mnie fakt,
dlaczego jako główną bohaterkę swojej książki uczynił Pan
osobę następnego pokolenia - Natalię Pol, córkę Stanisława
Wokulskiego. Dziewczynę, która również nie miała w życiu lekko,
wychowana bez rodziców, dorastającą w cyrku.
Opowiem
Pani anegdotkę o traktowaniu polskiej klasyki. Dwa lata temu stałem
przy kasie księgarni im. B. Prusa w Warszawie (na Krakowskim
Przedmieściu, w miejscu, gdzie Prus umiejscowił sklep Wokulskiego)
i słuchałem, jak pani za kasą żali się koledze księgarzowi:
"Wszystkie wydawnictwa obdzwoniłam i nic. Nikt w Polsce już
nie wydaje "Lalki"". Tak, proszę Pani, Polacy
traktują swoją klasykę. Więc to co ja zrobiłem - a użyłem
formuły popkultury - może jest jedynym sposobem, aby ktokolwiek o
tej "Lalce" pamiętał?
Nie
chciałem z Wokulskiego uczynić głównego bohatera, bo to nie mój
bohater. Dlatego dałem mu córkę. Dzięki temu może doświadczyć
tego, czego nie miał u Prusa - więzi rodzinnych. Czy zauważyła
Pani, że w "Lalce" nie ma ani jednej normalnej rodziny?
Wszystkie porozbijane, pokaleczone. A ojcostwo to ważny element
rozwoju mężczyzny. Uznałem, że należy się Stachowi. Natalia Pol
jest młodą dziewczyną poszukującą sensu życia. Szuka go w
miłości, szuka go w terrorze. Chce zabić cara. Dlaczego ludzie
zabijają innych w imię "wyższych" celów? Dlaczego
islamiści zabijają francuskich rysowników? To problem aktualny
dziś tak samo jak w XIX wieku. Stworzyłem taką postać, bo chcę
zrozumieć świat. Zrozumieć człowieka. Pytanie: dlaczego powołałem
do życia córkę, a nie syna? Na to odpowiedzieć mógłby dobry
psychoanalityk. Wiem jedno - ciągnie mnie do kobiet. W życiu. I w
moim pisaniu.
Pana
dotychczasowy dorobek literacki wiązał się ze współpracą z
wydawnictwami, lecz z tego co wiem "Córka Wokulskiego"
jest obecnie dostępna jedynie w formie ebooka samodzielnie wydanego
przez Pana. Czy podjęcie się self-publishingu było świadomą
decyzją? Co doradzałby Pan początkującym autorom - pracę z
wydawnictwem czy własną inicjatywę wydawniczą?
Self-publishing
to przypadek. Wydawnictwo, które wydało papierową wersję "Córki
Wokulskiego" upadło. Odkupiłem prawa autorskie i wydałem
"Córkę" jako ebook z bezradności. Podtrzymałem w ten
sposób życie powieści. A też badam nową rolę - wydawcy i
pijarowca. Sprawdzam na swojej skórze, jak działa internet.
Prowadzę bloga, traktuję go jako witrynę "Córki
Wokulskiego". Oczywiście, największą popularnością cieszą
się posty, które odnoszą się do seksu. Najbardziej odcinek
zatytułowany "Obciągnij mi" o prowokacyjnym spektaklu Mai
Kleczewskiej w warszawskim Teatrze Powszechnym:przeczytaj.
Odkryłem też, że moje wpisy o pisaniu cieszą się dużym
zainteresowaniem. Więc prowadzę osobisty kurs
pisania.
Co doradzam początkującym? Wytrwałość. Najpierw niech próbują
przygody z wydawnictwami. Lepiej niech autor pisze, wydawca wydaje, a
panie od marketingu zajmuje się promocją. Łączenie tych funkcji
jest trudne. Ale przecież nie zawsze wydawca jest uczciwy, a
marketing skuteczny. Nie każdy też znajdzie swoje wydawnictwo.
Wtedy bierz człowieku - kobieto! - sprawy w swoje ręce. Wydać
ebook to bułka z masłem. I niezły fun. Wypływasz na wirtualny
ocean i odkrywasz nieznane lądy. Ludzie do Ciebie piszą, zyskujesz
bliski kontakt z odbiorcami. To nieocenione. Jako autor papierowy
tylko czasem miałem spotkania autorskie. A teraz każdego wieczora
mogę znaleźć w skrzynce mail. A to ktoś komentuje posty na blogu,
a to ktoś pyta o moje "stare" książki. Czuję energię.
Pieniędzy wielkich z tego nie ma, ale mam poczucie, że jako autor
jestem w obiegu. A to już coś! ;)
Musicie
przyznać, że Pan Roman jest ciekawą osobą :) Po naszej rozmowie
zaczęłam się zastanawiać nad fenomenem literatury erotycznej,
harlequinów jak i powieści obyczajowych. Przeciętnemu czytelnikowi
choć raz zdarzy się spotkać z taką książką i przeczytać ją
dla zwykłej przyjemności czy tak zwanego odmóżdżenia. W
przypadku "Córki Wokulskiego" dostajemy coś więcej,
odpowiedź jak mogłyby wyglądać dalsze losy Stacha Wokulskiego i
Izabeli Łęckiej oraz odczarowanie znanej nam klasyki, która często
pozostaje niezrozumiała i nudna. Jednak czy wykorzystanie powstałej
już historii i dodanie jej erotycznego pieprzu nie jest tylko
zwykłym chwytem marketingowym? Jak widzicie "Córka
Wokulskiego" wywołała u mnie mieszane uczucia, nie można jej
tylko odmówić bycia obojętną dla czytelnika. Być może zachęci
Was to do zapoznania się z tą książką.
Przyznam, że do tego rodzaju pozycji, jak "Córka Wokulskiego", czy "Przedwiośnie żywych trupów" i innych wariacji na temat klasyków podchodzę z dużą dozą dystansu. Nie wątpię, że talent i spore umiejętności literackie nie pozwoliłyby komuś stworzyć popkulturowego misz-maszu pełną gębą, który dostarczy mnóstwo rozrywki. Jednak w przypadku, kiedy dany autor nie jest raczej mistrzem pióra, takie zabiegi odczytuję właśnie jako tani chwyt marketingowy.
OdpowiedzUsuń