Mój pierwszy raz...w projekcie filmowym Scope 50 - część 2
W drugiej części mojej relacji z
uczestnictwa w projekcie Scope 50 przedstawiam Wam kolejne 5
obejrzanych filmów. Tym razem będzie to wyłącznie kino
art-house'owe czyli bardzo odbiegające od norm kinowych. Ma to swoją
unikalną zaletę – wprowadza zupełnie nowe, świeże spojrzenie
na tematy powszechne, choć czasami spychane na dalszy plan.
Free Falls (Szabadesés) reż. György Pálfi (Węgry, Francja, Korea Południowa)
Najdziwniejszy film Scope 50. Totalnie
odjechany, surrealistyczny zlepek etiud. Historię rozpoczyna i
kończy staruszka, która niczym Syzyf wspina się po schodach
kamienicy ze swoim wózeczkiem, aby rzucić się z dachu, po czym
powstaje, zbiera się do kupy i znowu powtarza swój rytuał. Mamy
też grupę uczniów medytacji, sterylną parę uprawiającą seks
przez folię spożywczą, chłopca który boi się krowy w swoim
domu, sitcomowy trójkąt żyjący pod wspólnym dachem, nagą dziewczynę na eleganckim przyjęciu oraz kobietę, która
poddaje się zabiegowi ponownego umieszczenia swojego dziecka w jej
łonie. Dla niektórych z Was może się to wydawać odrażające,
przyznam że ja sama momentami zerkałam na to jednym okiem i
próbowałam zastanowić się kto mógł wymyślić coś takiego.
Węgierski reżyser György
Pálfi
słynie z kontrowersyjnego, łamiącego wszelkie schematy spojrzenia
na kino. Dla mnie jest to zbyt niezrozumiałe, choć z perspektywy
czasu cieszę się, że Gutek Film wybrał ten film do Scope 50, bo
sama nie sięgnęłabym po coś takiego, a tak mogłam poznać coś
zupełnie nieobliczalnego.
La Sapienza reż. Eugène Green (Francja, Włochy)
Architekt w
średnim wieku znudzony swoją pracą wyjeżdża z żoną w podróż
śladami barokowego artysty. Na samym początku para spotyka młode
rodzeństwo w potrzebie, dla którego zmieniają swoje plany. Młoda
chorowita dziewczyna spędza czas z dojrzałą kobietą, a mężczyzna
zabiera ze sobą do Rzymu chłopaka, który również pragnie zostać
architektem. I to właśnie architektura staje się jednym z głównych
tematów filmu, jak i jego tłem. Spotkanie dwóch pokoleń pozwala
starszym bohaterom zrozumieć siebie na nowo, dostrzec utracone
elementy życia. Jednak sama formuła filmu oparta na wypowiedzi
wprost do kamery sprawia ogromnie sztuczne i nadęte wrażenie. Być
może miłośnicy statecznego kadrowania i powolnego zachwytu
architekturą byliby usatysfakcjonowani.
Goodnight Mommy (Ich seh, Ich seh) reż. Veronika Franz, Severin Fiala (Austria)
Film, który wydał mi się bardzo
podobny do "Funny games" Hanekego. Bohaterami są bliźniacy
w odległym domu za lasem i matka z obandażowaną twarzą, która
dla chłopców jest obca. Nie wiemy czy kobieta przeszła jakiś
wypadek czy jest to efekt operacji plastycznej, nie znamy też
przyczyn strachu i sprzeciwu młodzieńców wobec matki. Jednak na
początku stajemy po ich stronie, z biegiem czasu sytuacja zmienia
postać rzeczy i zaczyna przypominać to obłęd dzieciaków. Detale
budują napięcie, a historia odbiega od ścieżki, która mogła się
narodzić w głowie widza. Cały ten zabieg zaprzepaszcza zakończenie
filmu, które jest jednoznaczne i wyjaśniające całą historię.
Wyszło na to, że austriacki ordnung muss sein.
The Quiet Roar reż. Henrik Hellström (Norwegia, Szwecja)
Stara,
nieuleczalnie chora kobieta zażywa LSD w obecności terapeutki,
która przeprowadza ją do świata jej podświadomości. Tam przenosi
się o kilkadziesiąt lat wstecz, do momentu gdy była szczęśliwą
żoną i matką , lecz właśnie stała na skraju rozpadu tej
idylli. Doświadczona staruszka pełna refleksji uczestniczy w
rozmowach małżeńskich jak i z samą sobą, próbując zrozumieć
zachowanie tej pary przepełnionej egoizmem i niedojrzałością,
która zrujnuje im życia. Ciekawy obraz wymagający nie lada uwagi i
skupienia. Porusza pewną strunę wrażliwości zmuszając do
przemyślenia swoich młodocianych decyzji.
Magical Girl reż. Carlos Vermut (Hiszpania, Francja)
Dotąd hiszpańskie
kino kojarzyło mi się wyłącznie z Pedro Almodovarem, którego
albo się kocha albo nienawidzi. Wygląda jednak na to, że
niekonwencjonalne spojrzenie na kino to domena Hiszpanów. Ojciec
chorej dziewczynki pragnie spełnić jej największe marzenie czyli
kupić dla niej horrendalnie drogą sukienkę postaci anime. Jedynym
możliwym dla niego wyjściem na zdobycie pieniędzy jest kradzież.
Stojąc przed sklepem jubilerskim z jego zamysłu wyrywają go...
wymiociny z góry. W ten sposób nawiązuje się nieprawdopodobne
skrzyżowanie losów bohaterów, którzy kierując się dobrymi
intencjami podejmują zaskakujące kroki. Film Vermuta jest
przesiąknięty symbolami, niedopowiedzeniami i co rusz stara się
zadziwić widza obrotem sytuacji. Doprawdy magiczne kino.
Zdaniem wybranej 50-tki widzów
najlepszym filmem okazał się właśnie "Magical Girl".
Tytuł rozbudził największe dyskusje, choć pod tym względem
wyróżnił się również "Party Girl". Gutek Film
zadecydował, aby oba te filmy weszły do polskiej dystrybucji!
Podpisuję się pod tym wyborem w zupełności. I nie mogę doczekać
się szczegółów dotyczących ich kinowej premiery. Na forum Scope
50 wciąż trwają dyskusje pełne pomysłów dotyczących plakatów
i haseł promocyjnych. Mam nadzieję, że dystrybutor weźmie je pod uwagę. A niedługo i Wy będziecie mogli
zobaczyć najlepsze filmy projektu Scope 50.
Komentarze
Prześlij komentarz