Deser dla wykształciuchów #2 - Kot rabina
Stworzenie filmu o religii i filozofii,
który nie byłby zbyt wysmakowany i górnolotny, jest dużą sztuką.
Łatwo popaść ze skrajności w skrajność i podać widzom przaśną
bajeczkę o śmiesznych księżach. Ale Francuzi znają się na
rzeczy i zawsze potrafią stworzyć coś dobrego z przeciętnej
historii. Tym razem udało im się zekranizować komiks "Kot
rabina" Joanna Sfara. Tytułowy kot należy do córki
algierskiego rabina, której jest całkowicie oddany. Pewnego dnia
kot zjada domową papugę działającą mu na nerwy i odtąd zamiast
uporczywego miauczenia przemawia ludzkim głosem. Nie lada problemem
okazuje się jego chęć przejścia na judaizm, bowiem okazuje się,
że wielcy uczeni są zamknięci w swoich zasadach pochodzących ze
świętych ksiąg i dialog teologiczny między nimi prowadzi zawsze
do nerwowej kłótni. Wkrótce ich dość zagmatwaną codzienność
zakłóca Rosjanin Żyd przybywający w skrzyni z wyklętymi z jego
kraju księgami Talmudu. Rabin z kotem oraz ich przyjaciel immam ze
swoim osłem pomagają Rosjaninowi dotrzeć do jego wymarzonej
afrykańskiej wioski, z której ponoć wywodzi się judaizm.
Cała historia nie byłaby aż tak
ciekawa, gdyby nie humorystyczne i uszczypliwe wstawki kota, który
moim zdaniem jest zdystansowaną postacią chadzającą swoimi ścieżkami (tak jak na kota przystało). Dużą zaletą jest również
otwarte spojrzenie na religię, nie narzucanie odbiorcom określonych
schematów. Bardzo podoba mi się fakt, że twórcy filmu pozostawili
tę samą formę jaka została stworzona w komiksie, moim zdaniem to
uwiarygadnia historię bohaterów, którzy we Francji stali się
kultowi. Zresztą w 2012 roku "Kot rabina" został
nagrodzony Cezarem w kategorii najlepszy film animowany, co zapewne
jest największym osiągnięciem dla francuskiej produkcji. Chętnie
zobaczyłabym jakąś podobnie ambitną animację, co polecacie?
Komentarze
Prześlij komentarz