12 Objazdowy Festiwal WATCH DOCS Prawa człowieka w filmie w Gdańsku
12 edycja Objazdowego Festiwalu
Filmowego WATCH DOCS Prawa Człowieka w Filmie dotarła do Gdańska
już pod koniec listopada w dniach 26-30, obecnie główna impreza
rozgrywa się w Warszawie do 14 grudnia. Niestety co miasto to inny
repertuar. Dlatego skupię się wyłącznie na filmach, które udało
mi się zobaczyć w kinie Neptun w Gdańsku.
Jak zbudować państwo? reż.
Florence Martin- Kessler, Anne Poiret, Francja, 2013
Gdy po 50 latach krwawej wojny
domowej w lipcu 2011 roku Południowy Sudan stał się najmłodszym
państwem świata, miał flagę, stolicę, hymn i prezydenta.
Wszystko inne trzeba było zbudować. Florence Martin-Kessler i Anne
Poiret nakręciły fascynującą filmową kronikę pierwszego roku
niepodległości, w której rejestrowana zza kulis wielka polityka
sąsiaduje z uważną obserwacją prób jej realizacji w terenie.
Niesamowity
dokument pokazujący ogromny problem społeczeństw, które nie są
nauczone życia w cywilizacji. Kraj bez dróg, szkół, szpitali
marzy o tym, żeby w kilka lat stać się państwem porównywalnym z
Zachodem, ich władza nie zdaje sobie sprawy jakie wiążą się z
tym problemy i koszty. Doświadczone jednostki ONZ racjonalnie
przedstawiają nowym obywatelom plan rozwoju na najbliższe lata, ci
jednak pozostają ślepi i głusi na wszystkie kwestie, które
pozostają poza ich wymarzoną przyszłością. Nigdy bym nie
pomyślała, że uda mi się zobaczyć tego typu dokument i wyniosę
z niego tak dużą wiedzę o funkcjonowaniu państwa.
Wyznanie Zelima reż. Natalia
Mikhaylova, Niemcy, 2013
Zelim opowiada o torturach, których
doświadczył jako czeczeński uchodźca w Inguszetii z rąk
policjantów. Pewnego dnia, gdy czekał na autobus, funkcjonariusze
zaproponowali mu podwiezienie. Jednak zamiast w stronę obozu dla
uchodźców, zwieźli go na posterunek. Parę dni później znów
zabrano go na komendę – tym razem siłą. Bezpodstawnie oskarżony
o terroryzm, był przez pięć dni torturowany w celu wymuszenia
obciążających zeznań.
Heroiczny obraz
młodego mężczyzny, który zostaje naznaczony na całe życie w
wyniku gier osób u władzy. Film wyjaśnia, że przypadek Zelima nie
jest wyjątkiem, takie akcje oskarżania o przestępstwa służą 3
celom: poprawie statystyk policyjnych, wzbogaceniu się
funkcjonariuszy, którzy żądają od rodzin oskarżonych okupu za
uniewinnienie bądź co najgorsze policjanci dla zabawy mordują
torturowanych ludzi. Szokujące, że za naszą wschodnią granicą
dzieją się tak nieludzkie rzeczy.
To zależy od Ciebie reż. Kajsa
Nass, Norwegia, 2013
Ta krótka dokumentalna animacja
łączy w sobie kolor i niewinność dzieciństwa ze znakomicie
uchwyconą atmosferą dziecięcego smutku i tęsknoty, która kojarzy
się z najlepszymi osiągnięciami rosyjskiej szkoły. To film o
dzieciństwie bez ojca. "Tatusiowie wszystkich innych z
przedszkola nie są w więzieniu. I tu jest problem" – mówi
jedna z bohaterek.
Bardzo poruszyła mnie ta niespełna
10-minutowa animacja. Wypowiedzi dzieci bez ojców brzmią tak
smutno, ale i dojrzale, że serce ściska się na myśl, że taki
kilku-kilkunastoletni dzieciak utracił już swoje dzieciństwo przez
złe decyzje swoich ojców.
Nasza klątwa reż. Tomasz
Śliwiński, Polska, 2013
Leo urodził się z rzadką chorobą,
tak zwaną klątwą Ondyny. Mityczna klątwa dotknęła niewiernego
kochanka rusałki: mógł on oddychać tylko wtedy, gdy o tym
pamiętał. Leo przestaje oddychać, kiedy zapada w sen. Film jest
zapisem pierwszych miesięcy życia Leo i osobistym dziennikiem
rodziców, próbujących poradzić sobie w nowej sytuacji i oswoić
lęk, w rzeczywistości pełnej kabli i dźwięków aparatury
oddechowej.
Widziałam ten dokument już podczas
Gdańsk DocFilm Festiwal, w ostatnim czasie "Nasza klątwa"
zdobyła wiele nagród filmowych na całym świecie. Wcale mnie to
nie dziwi, bo jest to obraz bardzo prawdziwy, naturalistyczny, ale
też nie przygnębiający, nie obnoszący się z cierpieniem i trudem
codziennego życia. Na pewno wart zobaczenia.
Banaz – historia miłosna reż.
Deeyah Khan, Norwegia, 2012
Banaz – love story to wstrząsający
film o honorowym zabójstwie Banaz Mahmod, 19- letniej Brytyjki
kurdyjskiego pochodzenia. Popełnione w 2006 roku morderstwo
poruszyło świat. Na rodzinnej naradzie ojciec, wuj i trzej kuzyni
postanowili zgładzić nastolatkę, gdyż ich zdaniem splamiła honor
rodziny niestosownym zachowaniem. Jej zbrodnią był pocałunek z
ukochanym na ulicy – ktoś zobaczył parę i doniósł ojcu. Jest
to również dramatyczna historia zaniedbań i niekompetencji
policji. Relacja Banaz nie wydała się policji wiarygodna.
Funkcjonariusze przesłuchali ją w domu przy rodzicach, ujawniając
jej skargę i narażając na jeszcze większe niebezpieczeństwo.
Kultura arabska jest dla mnie
przerażająca. Na szczęście szybko otrząsnęłam się z bajek o
cudownym, kolorowym świecie skrywanym pod chustami, dlatego tak
oburzające są dla mnie postawy ludzi, którzy nie potrafią
zrozumieć, że arabskie tradycje rodzinne w dzisiejszym świecie są
nie do zaakceptowania ze względu na poszanowanie praw człowieka.
Zachowanie brytyjskiej policji, która wolała nie wtrącać się w
coś czego nie zna i nie rozumie przyczyniło się do śmierci
kolejnej niewinnej kobiety. Na szczęście służby zrehabilitowały
się w momencie poszukiwania ciała Banaz i dopilnowania, aby jej
mordercy otrzymali wysokie wyroki.
Czerwone wesele reż.Guillaume Suon,
Lida Chan, Kambodża, 2012
Ten z wielką kulturą zrealizowany
film przypomina mało znane na świecie oblicze terroru Czerwonych
Khmerów, które nawet w samej Kambodży jest jeszcze tabu. Próbuje
je przełamać Sochan Pen, bohaterka Czerwonego wesela, która po
prawie 40 latach milczenia gotowa jest złożyć skargę do
sądzącego zbrodnie tamtego reżimu Trybunału, aby przymusowe
małżeństwa z czasów Demokratycznej Kampuczy nie zostały
pominięte w ogólnym obrazie jej zbrodni. W latach 1975-1979 w
wyniku wielkiej kampanii Pol Pota na rzecz zwiększenia przyrostu
naturalnego około 250 tysięcy kobiet w wieku od 14 do 20 lat
zostało zmuszonych do poślubienia żołnierzy Czerwonych Khamerów,
których wcześniej nie znały.
Nie znałam historii reżimu Czerwonych
Khamerów i szczerze mówiąc wcale by mnie ona nie interesowała,
gdyby nie bardzo emocjonalna postawa Sochan Pen. Z trudem patrzyło się na kobietę, która przez całe swoje życie
przeżywała jedną tragiczną noc kiedy to zmuszono ją do
małżeństwa, dopilnowano nocy poślubnej podczas której została
zgwałcona, a dalej czekała ją ucieczka i ukrywanie się do momentu
zakończenia reżimu. Do dziś nikt z dawnych władz nie przyznaje
się do tego wydarzenia, a ta biedna kobieta nie może tego zrozumieć
ani wybaczyć komukolwiek. Film, który najbardziej mnie przygnębił
podczas Watch Docs.
Dzień zwyciężył noc reż. Jean-
Gabriel Periot, Francja, 2013
Stały bywalec WATCH DOCS po raz
kolejny udowadnia, że jest niekwestionowanym mistrzem krótkiej,
eksperymentalnej formy. Jego najnowsza produkcja to zapis wypowiedzi
więźniów opowiadających swoje sny. Statyczna kamera z bliskiej
odległości obserwuje twarze i malujące się na nich emocje. Każda
z historii jest inna, ale wszystkie naznacza jakoś więzienny
kontekst, który nas – widzów – skłania do poszukiwania
dodatkowych znaczeń.
Początkowo formuła
tego dokumentu irytowała mnie, wydała się sztuczna. Opowiadane sny
przybierały formę poetycką, w niektórych przypadkach zostały
zaśpiewane. To coś co nie zgadza się ze standardowym wyobrażeniem
filmu dokumentalnego, bo widz oczekuje że taki obraz nie został
wyreżyserowany. Periot burzy ten stereotyp pokazując prawdziwych
więźniów poruszonych swoją liryczną stroną. Obraz interesujący,
chociażby w kwestii zasad tworzenia filmów dokumentalnych.
Ziemia niczyja reż. Michael
Graversen, Dania, Wielka Brytania, 2013
To krótki dokument o nastolatkach w
duńskim ośrodku dla dzieci, które uciekły do tego kraju bez
rodziców. Chłopcy z Afganistan, Etiopii i Iranu czekają na decyzje
w sprawie przyznania statusu uchodźcy. Oczekiwanie trwa latami,
codzienność nie jest więc łatwa. Niektórzy nie wytrzymują
nerwowego napięcia, stają się agresywni. Szczególnie, gdy koledzy
wokół dostają upragnione papiery.
Dla osoby posiadającej własny dach
nad głową ucieczka nastoletniego dziecka do nieznanego kraju w celu
przeżycia jest zupełnie niezrozumiałe. Obraz ciągłego lęku i
stresu objawiającego się agresją jest ciężki do oglądania. A
najgorsze jest to, że takim osobom nie da się pomóc na dłuższą
metę, oni sami muszą podjąć kolejną walkę o byt w nieznanym im
państwie.
Pan i Pani Zhang reż. Fanny Tondre,
Olivier Jobard, Francja, 2013
Tytułowe małżeństwo od
dziesięciu la mieszka we Francji, jak milion innych Chińczyków.
Tworzą małe sąsiedzkie społeczności, wśród których upływa im
życie. Po tylu latach ciężkiej pracy w domowej szwalni Państwo
Zhang nie mają żadnych oszczędności. Rodzina namawia ich do
powrotu. To kusząca perspektywa – Chiny przez te 10 lat bardzo się
zmieniły. Dzieci, dawni znajomi i sąsiedzi jeżdżą teraz drogimi
samochodami, mają luksusowe mieszkania. Powrót oznacza dla
bohaterów utratę twarzy i trudny, nowy początek.
Bardzo podobał mi
się ten dokument, bo myślę że bez względu na narodowość
pokazuje los emigrantów, którzy marząc o sukcesie muszą pogodzić
się z porażką i pogodzić się z tym, że ich bliscy pozostający
w ojczyźnie poradzili sobie lepiej. Nie jest to moment, o którym
mówi się otwarcie, ludzie chowają swój wstyd przed wszystkimi. Na
szczęście w przypadku państwa Zhang ich udane małżeństwo
pozwoliło im przeboleć porażkę.
Nie ma mocnych na Mojżesza Katumbi
reż. Thierry Michael, Belgia, 2013
Moise Katumbi to postać
nietuzinkowa, Ten pochodzący z mieszanej, żydowsko- kongijskiej
rodziny self- made man jest dziś jednym z najpotężniejszych ludzi
w Demokratycznej Republice Konga. Piastuje urząd gubernatora
Katangi, najbogatszej kongijskiej prowincji, gdzie znajduje się 80%
złóż naturalnych surowców kraju. W filmie zobaczymy zarówno
zdjęcia z oficjalnych uroczystości, jak i "gospodarskich
wizyt" w terenie, w najlepszym stylu znanej nam skądinąd
propagandy sukcesu.
Podobnie jak
dokument "Jak zbudować państwo?" jest to obraz szokujący
i bardzo zastanawiający nad kondycją afrykańskiej społeczności.
Mojżesz Katumbi dla zwykłych ludzi jest bogiem, który ma u swojej
władzy wszystkie moce, zatrzyma strajk fabryki, obroni pracowników
przed zwolnieniami, będzie obdarzał ich prezentami, a to wszystko
oczywiście z dobroci serca i niekończących się funduszy.
Wizerunkowy problem, reż. Simon
Baumann, Andreas Pfiffner, Szwajcaria, 2012
Szwajcaria ma ostatnio problemy z
reputacją. Postawy antyimigranckie, wątpliwa solidarność bankiera
Europy z pogrążonym w kryzysie kontynentem, brudny zysk wielkich
korporacji i nierozliczony udział w zyskach z Holocaustu to typowe
zarzuty, jakie słychać od strony bliższych i dalszych sąsiadów.
No cóż, należy zatem zabrać się do pracy – dobry filmik
promocyjny to przecież sprawdzona recepta na wizerunkowe problemy.
Simon Baumann i Andreas Pfiffner podejmują się tego zadania według
wszelkich zasad sztuki – po konsultacji ze specjalistami od
promocji, budowania marki i politycznego marketingu. Film to
satyryczna prowokacja, siłę wyrazu czerpiąca z faktu, że żaden z
rozmówców – nie wyłączając ekspertów – nie zanegował
definicji sytuacji, w której problemy etyczne zostały sprowadzone
do złego PR-u.
Ubawili mnie
Szwajcarzy, którzy potulnie czytając z kartki przepraszali inne
narody za zbrodnie wojenne, kradzież zagranicznych majątków i
swoją nietolerancję. Bezrefleksyjność tych osób może wzbudzić
śmiech jak i obawę, dlaczego to bogaci, wykształceni ludzie nie
orientują się w sytuacji polityczno-społecznej swojego kraju i
odgrywają role dobrych obywateli, którym tak naprawdę wszystko
jedno.
Moje pierwsze
uczestnictwo w festiwalu WATCH DOCS na pewno nie będzie ostatnim.
Coraz bardziej lubię kino dokumentalne, a okazja zetknięcia się z
tematyką kompletnie mi obcą rozwija mnie zarówno na polu
intelektualnym jak i emocjonalnym. Podglądając sposób życia
innych narodów uczę się tolerancji, dostrzegam problemy
międzynarodowe. Pomimo spoglądania na tak wielki ogrom ludzkich
dramatów chcę wierzyć, że dokumentowanie ich życia przyczynia
się do poprawy ich losu. A co najważniejsze edukuje i uświadamia
złożoność problemów szerszej publiczności.
Komentarze
Prześlij komentarz