Film lepszy od książki - "Hobbit"
Czy ze średniej grubości książeczki
da się stworzyć 3 interesujące blisko 3-godzinne filmy? Peter
Jackson udowodnił, że w przypadku "Hobbita" jest to
możliwe. Króciutka historia Bilbo Bagginsa miała być w
zamierzeniu autora J.R.R Tolkiena jedynie rozszerzonym wstępem do
trylogii Władcy Pierścieni. Okazało się, że jednak fani jego
twórczości równie mocno polubili przygody dzielnego hobbita oraz
trzynastu krasnoludów jak i jego potomka Frodo. Sama dotąd
przeczytałam jedynie "Hobbita", jednak widziałam zarówno
wszystkie części Władcy Pierścieni jak i "Niezwykłą
podróż" oraz "Pustkowie Smauga". Jako że nie jestem
zwolenniczką fantastyki i nie czekałam na najnowszą premierę
ostatniej części "Hobbit: Bitwa Pięciu Armii" to i tak
uważam, że łączne spędzenie 10 godzin na oglądaniu trzech
filmów będzie bardziej rozwijające niż przeczytanie historii
Bilba.
Książka ta sama w sobie jest spisem przebiegu akcji wędrówki
całej ekipy i sprawozdaniem z napotkanych przeszkód, nie jest
jednak moim zdaniem skonstruowana fabularnie. Nie mamy zbyt wielu
opisów wyglądu, charakteru postaci, brak rozterek emocjonalnych
bohaterów. Jednak popkultura czerpie pełną garścią z odniesień
do książkowego "Hobbita", ostatnio brytyjski "The
Guardian" na swojej stronie internetowej umieścił quiz "Kto
to powiedział? Bohater "Hobbita" czy prawdziwy polityczny
przywódca?". Okazało się, że wiele znanych nam fraz to wcale
nie słowa znanych nam wielkich głów, ale Gandalfa czy Sarumana.
Stąd nie dziwi fakt, że o dziełach Tolkiena wciąż powstają
prace naukowe, a wielu dostrzega w jego twórczości filozoficzne
treści. Zatem broniłabym się przed całkowitym skreśleniem wersji
książkowej i uznaniem ją za słabą. Niemniej najnowsza trylogia
Petera Jacksona, którego cechuje dystans jak i wielki szacunek do
oryginału, zdobyła rzeszę fanów na całym świecie, także wśród
osób nieprzepadających za fantastycznymi opowieściami. Co nadało
przygodom "Hobbita" nowy, oddzielny byt poza literaturą,
znacznie bogatszy, uważniejszy i przyjazny odbiorcom. Może ktoś z
Was się ze mną nie zgadza i uważa, że i tym razem oryginał jest
lepszy od ekranizacji? Chętnie poznam wasze zdanie.
Mnie najbardziej zastanawia jak można porównywać serie Jacksona do "Hobbita" Tolkiena? Już pierwsza część inspiruje się tylko pierwowzorem zawierając postaci i zdarzenia, które u Tolkiena nie występują. A skąd materiał na 2 i 3 częśc? Oświeć mnie proszę..
OdpowiedzUsuń