Ostatnio oglądane #13
Od poprzednich Ostatnio oglądanych minęły 3 miesiące, w
których przeważały filmy nominowane do Oscarów. Udało mi się obejrzeć wszystkie
pełnometrażowe filmy fabularne w tym konkursie, jak i kilka krótkometrażówek i
dokumentów. Szerzej pisałam już o Zjawie, Spotlight, Brooklynie i Pokoju. Są to
filmy, które wywarły na mnie największe wrażenie. Spodobały mi się również
najbardziej kameralne produkcje z tegorocznych nominacji czyli „45 lat” i „Trumbo”. Ten pierwszy opowiada o małżeństwie, które przygotowuje się
do obchodów 45-tej rocznicy ślubu, co zakłóca wieść o śmierci byłej miłości
mężczyzny. Aktorstwo Charlotte Rampling zupełnie mnie zachwyciło i to właśnie
jej wręczyłabym Oscara. Na fali zachwytu nawet obejrzałam dokument „Charlotte Rampling: Spojrzenie”, w
którym aktorka spotyka się z osobami, które na poszczególnych etapach jej
kariery były dla niej ważne. W takiej formule opowiadają o tym co ich łączyło,
co spotyka ich teraz i jak widzą pewne uniwersalne rzeczy, o których mogą mówić
jedynie osoby z bagażem doświadczeń.
Zaś „Trumbo” jako biografia hollywoodzkiego scenarzysty,
który będąc komunistą w latach 50-tych został skazany na społeczny ostracyzm, w
porównaniu do pozostałych oscarowych historii opartych na faktach tj. „Most szpiegów”, „Steve Jobs”, „Dziewczyna z
portretu” czy „Joy” wypada
przede wszystkim wiarygodnie. Aktorstwo i scenariusz zdecydowanie zasługuje na
wyróżnienie, szkoda że ten tytuł nie trafił do polskich kin.
Szczególnie „Dziewczyna z portretu” i „Joy” wydają mi się
obrazami przekłamanymi, stawiającymi na bardziej rozrywkowy charakter filmu niż
pogłębienie psychologicznej strony swoich bohaterów. Co dla mnie jest nie do
przyjęcia przy poruszaniu tak poważnych tematów jak transseksualizm i feminizm. Jako filmy, które okazały się dla mnie również udane, ale nie
na tyle, żeby je nagradzać uznaję „Marsjanina”
i „Creed: Narodziny legendy”. Dobrze
się na nich bawiłam, lecz nic poza tym. Natomiast zupełnie nie podzielam
zachwytów nad „Mad Maxem: Na drodze
gniewu” i „Sicario”, ponieważ
nie wciągnęły mnie opowiedziane tutaj historie, wręcz zanudziły. Jako
przeciętne uznaje też „Big Short” i
„Carol”. Każdy z innych powodów, Big
Short mówi o ważnym, skomplikowanym temacie próbując być zrozumiałym przez
masy, ale tak naprawdę nie oferując wyrazistych postaci, które udźwignęłyby tę
historię. Zaś „Carol” jest pięknym obrazkiem z rolami dwóch stonowanych kobiet,
niemal jak w teatrze. Pod względem filmowym całość mnie do siebie nie
przekonała.
Jedynie filmy spoza głównych kategorii oscarowych naprawdę
są warte uwagi. Przede wszystkim „Syn
Szawła” i „Mustang” nominowane
jako najlepsze filmy nieanglojęzyczne. Oba społecznie zaangażowane, ciężkie,
ale bardzo potrzebne, aby uświadamiać o Holocauście i losie kobiet w islamie.
Odbiegając od Oscarów, styczeń był bardzo udany dla
polskiego kina. Ja sama aż trzykrotnie wybrałam się na premierowe „Córki dancingu”, „Moje córki krowy” i „Excentryków”
(o których już pisałam). Pierwsza część musicalu debiutującej Agnieszki
Smoczyńskiej bardzo mnie zaintrygowała, była udana zarówno pod względem formy
aktorskiej i wokalnej, ale z rozwojem wydarzeń historia zmierzała w coraz
bardziej mroczną stronę, która moim zdaniem była gwoździem do trumny. W
zupełnie innym stylu odnajdują się „Moje córki krowy” Kingi Dębskiej, które są
tak szczerą i uniwersalną historią, że zdobyły serce chyba każdego widza.
Przeczytałam też książkę autorstwa reżyserki, która bardzo wiernie oddaje
scenariusz, nieco bardziej pogłębiając wewnętrzne rozterki dwóch sióstr. Obie
pozycje serdecznie polecam.
Na osłodę wybrałam się na maraton filmów uwielbianego przeze
mnie Quentina Tarantino, na którym odświeżyłam sobie „Pulp Fiction” wciąż powalające na kolana każdym szczegółem,
poznałam starą „Jackie Brown” i
najnowszą „Nienawistną ósemkę”
(recenzja). Szkoda, że nie każdy mistrz kina trzyma taką formę jak
Quentin, bowiem gdy ostatnio pochyliłam się nad Woodym Allenem i jego ostatnim
filmem „Nieracjonalny mężczyzna”
dopadło mnie jedynie przygnębienie. Zupełnie nie trawię Emmy Stone w jego
filmach, choć dostaje wyśmienitych partnerów, nie potrafi stworzyć wiarygodnej
postaci. A sam scenariusz staje się coraz bardziej płytki, aż żal myśleć co
będzie dalej. Mam nadzieję, że Woody nieco otrzeźwieje, zmieni muzę i stworzy
kolejny świetny film na miarę „Blue Jasmine”.
Z poważnej tematyki sięgnęłam też po polską klasykę czyli „Wodzireja” Falka i „Constans” oraz „Iluminację” Zanussiego. „Wodzirej” zrobił na mnie fenomenalne
wrażenie, Jerzy Stuhr wzbił się na wyżyny swoich możliwości, tak jak w „Amatorze”
Kieślowskiego. Wydaje mi się, że ten film wciąż jest aktualny pomimo zmiany
realiów, mentalność tytułowego wodzireja zdaje się wciąż być głęboko
zakorzeniona w naszym społeczeństwie. Pozostałe dwa tytuły obejrzałam tuż po
lekturze książki reżysera „Strategie życia, czyli jak zjeść ciastko i je mieć”.
Wcześniej widziałam z twórczości Zanussiego tylko „Barwy ochronne” i słyszałam
o kontrowersjach w związku z jego najnowszymi produkcjami. Stwierdziłam, że
najpierw zapoznam się ze słowami, którymi chciał się z czytelnikami podzielić
reżyser, a potem stopniowo od jego najsłynniejszych filmów będę szła w kierunku
tych najmniej lubianych. Książka jest przepełniona filozoficznymi rozważaniami
o naturze naszego życia w odniesieniu do powstałych filmów, dużo w tym
moralizowania i prób narzucania swojego punktu widzenia. To uczucie
towarzyszyło mi również podczas oglądania filmów, przez co ciężko mi powiedzieć
o artystycznych walorach tych tytułów.
Z moralizatorskich filmów sięgnęłam po raz kolejny po
dokumenty Michaela Moore’a, twórcy oscarowego „Fahrenheit 9/22” o polityce
Busha w obliczu zamachu z 11 września. Tym razem w „Chorować w USA” zobaczyłam wszelkie wady amerykańskiego systemu
zdrowia w porównaniu do innych krajów tj. Kanada, Francja i Kuba. Zaś „Kapitan Mike przemierza Amerykę” jest
próbą przemówienia do Amerykanów w formie kampanii prezydenckiej. To
pasjonujące, że są twórcy tak konsekwentni i rzetelni w swojej pracy, że wierzą
iż przekazując swoją wiedzę mogą zmienić świat.
Schodząc z tonu wybrałam też kilka sympatycznych,
komediowych tytułów. Przede wszystkim animowanym ulubieńcem ostatnich miesięcy
stał się dla mnie „Zwierzogród” –
fantastyczna bajka z przesłaniem i zabawnymi aluzjami do innych, dorosłych
produkcji. Świetnie bawiłam się też na „Praktykancie”
z cudownym Robertem DeNiro, który w tym filmie jest odzwierciedleniem gatunku
na wymarciu – romantycznego, szarmanckiego mężczyzny. Z sympatycznych produkcji
warto też zwrócić uwagę na prześmiewczy „Zupełnie
Nowy Testament”, gdzie Bóg jest mieszkańcem Belgii, ojcem rodziny z dwójką
dzieci i uprzykrzającym nam na co dzień życie furiatem. Więcej o tym filmie
pisałam na Filmowo.
Na swoim koncie odnotowałam też kilka filmów, które
zostawiły po sobie refleksje na dłuższy czas. Tutaj na szczycie znajduje się „Lobster” czyli najnowszy film
kontrowersyjnego greckiego reżysera Giorgiosa Lanthimosa. Opowiada on o przyszłej
rzeczywistości, w której każdy singiel ma obowiązek znalezienia drugiej połówki
w specjalnie przeznaczonym do tego hotelu. Jeśli nie uda się to w ciągu 45 dni
osobnik zmieniany jest w zwierzę. Okazuje się, że nowa para rodzi się z
kłamstw, doszukując się na siłę podobieństw, a gdy rodzą się między nimi
pierwsze problemy, dostają z przydziału dziecko… Już na tej podstawie można
wysnuć wiele wniosków o kondycji współczesnego społeczeństwa, które wywołuje
presję na osobach, które nie czują potrzeby formalizowania związków. Z drugiej
strony poleciłabym dwa filmy związane z tematyką transseksualizmu: niezależna,
kontrowersyjna „Mandarynka” nakręcona
Iphonem oraz francuska, delikatna „Nowa
dziewczyna”. A na koniec rzadki wyjątek od reguły czyli film młodzieżowy,
który wzruszył mnie do łez – „Earl i ja
i umierająca dziewczyna”. Choć oparty na znanym już schemacie chorującej
dziewczyny, która poznaje chłopaka wspierającego ją i podtrzymującego na duchu,
to jest w nim pewien nienachalny, luźny sposób mówienia o problemach
nastolatków. Przez co jest niesamowicie wiarygodny i inny od tego co zazwyczaj
możemy zobaczyć na wielkim ekranie. Mam nadzieję, że Wy również sięgacie nie
tylko po filmy, które nie biją do nas z plakatów na każdym rogu.
Komentarze
Prześlij komentarz