Filmowy listopad

           W listopadzie spotkało mnie kilka filmowych rozczarowań, ale i też widziałam filmy warte pochylenia się nad nimi i zastanowienia głębiej nad tematem fabuły. Zaczynając od średnich, przyziemnych produkcji na nudne wieczory można obejrzeć „Oszukane” - rodzima produkcja sprzed kilku miesięcy inspirowana prawdziwą historią sióstr, które w szpitalu zostały rozdzielone i wychowane w dwóch, różnych rodzinach. Być może film dostałby ode mnie wyższą notę niż 5/10 wg skali filmwebu, ale strasznie irytowały mnie główne bohaterki grane przez siostry Karolinę i Paulinę Chapko. Wbrew moim przypuszczeniom nie był to ich debiut filmowy, ale i tak twierdzę, że ich gra aktorska jest daleka od ideału. Wobec tego najbardziej wyrazistą postacią była przybrana matka jednej z dziewczyn grana przez Katarzynę Herman, lecz także nie przepadam za tą aktorką, więc jej wysiłek włożony we wzmocnienie idei filmu nie wzbudził we mnie zainteresowania. Duet rodzicielski – Artur Żmijewski i Ewa Skibińska- prezentował się przyzwoicie, ale kompletnie nie przykuwał uwagi widza. Więc w ostatecznym rozrachunku mam jednak poczucie straconych 90 minut życia.
 Oszukane reż .Marcin Solarz
               Podobne uczucia żywię do „Nauczycielki angielskiego” choć skusiłam się na ten film ze względu na Julianne Moore, zapomniałam, że ta aktorka lubi eksperymentować i występować w debiutach reżyserskich, niskobudżetówkach i w produkcjach niezależnych. Historia stara jak świat, nauczycielka stara panna zauroczona swoim uczniem stara się mu pomóc i wystawić jego sztukę w przedstawieniu szkolnym. Oczywiście dążąc do realizacji swojego planu jest ślepa na to, że chłopak wykorzystuje ją pod każdym względem i wkrótce przez to traci swoją dobrą reputację. Mimo to filmik dla fanów Moore będzie sympatycznym seansem, dla pozostałych widzów jednak nie, ponieważ nikt inny poza nią nie wkłada do tego filmu nic istotnego.
 Nauczycielka angielskiego reż.Craig Zisk
             Kolejną komedią po którą sięgnęłam, aby się odprężyć i uciec od trosk życia codziennego był, oczekiwany od dłuższego czasu w kolejce 'do nadrobienia', „Kac Vegas III”. Bardzo lubię poprzednie części tej serii, ta jednak mnie zawiodła. Zresztą chyba z każdym filmem kontynuowanym w x częściach tak bywa, im dalej tym gorsza jakość i rozdrabnianie akcji, aby móc pozostawić coś niedopowiedzianego na czym można by zbudować kolejną część filmu. Wolę pozostawić w pamięci dobre wrażenia z „Kac Vegas” i „Kac Vegas 2”  i mieć nadzieje, że czwarta część już nie powstanie. 
           Pora przejść do filmów, którym udało się zakiełkować jakąś myśl w mojej głowie po seansie. Pierwszym z nich jest czeski thriller „W cieniu” rozgrywający się w latach 50-tych opowiadający o sukcesie detektywa policji, któremu udało się aresztować sprawców głośnej kradzieży. Jednak detektyw Haki odkrywa, że jego osiągnięcie zostało zaplanowane z góry i jest elementem antysemickiej nagonki. Tło wydarzeń rozgrywa się w czasie reformy walutowej, upadkiem systemu kartkowego i pojawieniem się biedy wśród czeskiego społeczeństwa. Klimat filmu przywraca stary styl noir i jest bliski pojęciu dobrego, klasycznego kryminału. Akcja filmu sama w sobie jakoś mnie nie wciągnęła, ale też nie mam tej produkcji nic do zarzucenia. Być może ktoś kto bardziej interesuje się rzeczywistością powojenną w Europie Środkowej znajdzie w tym filmie więcej wartościowych treści.
 W cieniu reż. David Ondříček
           Z przekory, sugerując się wieloma sprzecznymi opiniami, zdecydowałam się na zobaczenie „Idealnych matek”. Byłam bardzo ciekawa duetu Naomi Watts i Robin Wright i muszę przyznać, że się nie zawiodłam, choć grane przez nie bohaterki wzbudziły we mnie wiele kontrowersji. Zresztą scenariusz filmu został zaplanowany w kierunku sensacji, otóż fabuła opiera się na związku dwóch dorosłych matek, wieloletnich przyjaciółek, które zakochują się wzajemnie w synach tej drugiej. Momentami to co się dzieje na ekranie oburza widza, sugeruje głupotę, naiwność, a co dla niektórych patologię, ale na pewno nie pozostawia go obojętnym. Zawiodło mnie zakończenie, choć w pewnym sensie rozumiem założenie scenariusza, wciąż nie do końca potrafię „przetrawić” tę historię.
 Idealne matki reż. Anne Fontaine
            Nie byłabym sobą, gdybym nie obejrzała w ciągu miesiąca jakiegoś filmu biograficznego. Tym razem padło na „Jobsa” i „Kapitana Phillipsa”. Zadziwiające podobieństwo Ashtona Kutchera do Stevego Jobsa musiało przynieść sporą zasługę dla tego filmu, w tym dobre oddanie trudnego charakteru genialnego informatyka, wręcz jego „dupkowatości” uczyniło główną postać bardzo wiarygodną. Dużo zastrzeżeń padło pod tematem scenariusza, który ukazuje dosyć zdawkowo elementy pracy nad Apple i tworzeniem coraz to lepszych wynalazków, a skupia się na pokazaniu osobowości człowieka, który stał się wzorem dla wielu, ale też jego wyjątkowość zrodziła się z takiego a nie innego usposobienia i ktokolwiek kto chciałby powtórzyć sukces Jobsa, oglądając ten film powinien zdać sobie sprawę, że jeżeli nie urodził się jako 'ten, który zawsze był na bakier' nie stanie się jego następcą. Dla mnie był to kolejny dobry film z gatunku 'zwariowany geniusz' , a w przypadku Stevego Jobsa wręcz 'geniusz skurwiel'.
 jOBS reż.Joshua Michael Stern
             Natomiast „Kapitan Phillips” jest tym filmem, który pokazuje nam jak bardzo powinniśmy być wdzięczni wszechświatowi za to, że nie żyjemy pod zniewoleniem, w czasie wojny. Tom Hanks jest w tym filmie genialny! Pomijając, że przez ponad 2 godziny prawie wcale nie schodzi z ekranu, spełnia rolę zarówno głównego bohatera jak i narratora wydarzeń, przez pryzmat jego widzimy tą przerażającą różnicę wielkości Rowu Mariańskiego pomiędzy nim i jego załogą a somalijskimi piratami, którzy porywają statek dla okupu. Na początku filmu Phillips podczas rozmowy ze swoją żoną w aucie mówi o tym, jak bardzo współczuje swoim dzieciom, ponieważ zdaje sobie sprawę, że ich wkraczanie w dorosłość będzie o wiele trudniejsze niż jego, większa konkurencja i wymagania w pracy, kryzys finansowy i pojawienie się nowych cywilizacyjnych problemów, które 20-30 lat temu nie istniały. I po kilkunastu minutach filmu ten sam człowiek staje w obliczu utraty życia przez pogubionych ludzi, którzy nie widzą dla siebie innego wyjścia niż napady i grabieże, aby móc przetrwać. Bardzo ludzki film i koniecznie musicie go zobaczyć!
 Kapitan Phillips reż. Paul Greengrass

Iluzja reż.Louis Leterrier
              Na koniec wspomnę o filmach, które dla mnie okazały się być bardzo przyjemne i mają w sobie coś „magicznego”. „Iluzja” to sprytny kryminał o tym jak za pomocą sztuczek obrabować bank. Dobrze dobrana obsada w składzie Jesse Eisenberg, Mark Ruffalo, Melanie Laurent, Isla Fischer, Woody Harrelson, Morgan Freeman i Michael Caine, sprawdziła się w swoich rolach i stworzyła wciągającą fabułę. Odnośnie ostatniego filmu zamieszczam wam link do „La Luny”, krótkiej, uroczej animacji o porządkach na naszym nieboskłonie.

Komentarze

  1. "Oszukane" odrzucały mnie już na etapie nachalnych reklam co 20 minut w tvn (ale rozumiem, to prawo producenta i właściciela stacji jednocześnie).

    "Nauczycielka angielskiego" - właśnie ze względu na Moore bym się nie skusił :)

    "Kac Vegas 3" - podobnie oceniam. Najsłabsza część serii.

    "W cieniu", "Idealne matki" - czuje się ... zaciekawiony :)

    "Jobs" mam w kolejce, zbliża się czas emisji :)

    "Kapitan Phillips" - cóż mogę napisać. Oczywiście że trzeba zobaczyć. Ja pewnie zobaczę go jako ostatni blogger recenzent. No niestety moje dwa małe potworki nie pozwolą mi pójść do kina :)

    "Iluzja" - może, może. Film znam, nie widziałem. Obsada robi wrażenie.

    Blog bardzo przyjemny. Zostanę tu na dłużej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę Patryku, że mamy dosyć podobny gust filmowy :)
    Bardzo mi miło, że mnie odwiedziłeś i zapraszam ponownie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty