Niezły soundtrack #4 - Hair, Wilk z Wall Street, 50 twarzy Greya
Rozpoczynając cykl „Niezły soundtrack” ostrzegłam, że nie
znam się na muzyce filmowej i kieruję się jedynie swoim skromnym gustem.
Najistotniejszym dla mnie czynnikiem, który decyduje o tym czy dany utwór
wpadnie mi do ucha jest jego oddziaływanie na moje emocje i budowanie klimatu
związanego z widzianym obrazem. Szczególnie jednak lubię, gdy muzyka filmowa
słuchana po dłuższym czasie od seansu wciąż sprawia mi przyjemność. W ostatnim
czasie szukałam dźwięków, które będą pasować do wakacyjnej atmosfery. Oto moi 3
wybrańcy:
Hair
W ramach wyzwania „W wakacje nadrobię 10 filmowychzaległości” zobaczyłam kultowy musical o hipisach. Choć nie przepadam za
musicalami, bo często piosenki odbiegają w środku akcji od rozgrywającego się
wątku, co moim zdaniem buduje sztuczność, w przypadku „Hair” nie wyobrażam
sobie, aby klimat tych czasów mógł zostać lepiej ujęty w innym gatunku
filmowym. Piosenki z filmu są na naprawdę wysokim poziomie, przepełnione ważną
treścią, która istotna jest dla danego fragmentu filmu, ale też odsłuchane
samodzielnie posiadają głęboki przekaz. No może nie zawsze, zwłaszcza w
przypadku radosnej piosnki o marzeniu spotkania…. 16-letniej dziewicy :)
Wilk z Wall Street
Kto lubi klimat tego niebanalnego filmu Martina Scorsese na
pewno odsłuchując cały soundtrack „Wilka z Wall Street” wyczuje, że miszmasz
brzmień świetnie oddaje też złożoność obrazu. Wczoraj po raz n-ty słuchałam
tych utworów, tym razem łącząc tę przyjemność ze zmywaniem naczyń. Wyobraźcie
sobie jak dynamicznie mi poszło! J
50 twarzy Greya
W przypadku tej pozycji kieruje się wyłącznie słuchem, ponieważ nie widziałam filmu i nie zamierzam
zmienić tej sytuacji. Co prawda przeczytałam pierwszy tom, ale nie poddałam się
szałowi taniej ekscytacji marnym erotykiem. Co niektórzy mogą powiedzieć, że
skoro nie widziałam filmu to jak mogę wypowiadać się o soundtracku? A no po
prostu mogę J
Słyszałam sporo pozytywnych opinii na temat muzyki w „50 twarzach Greya”, nawet
jako o najlepszym elemencie tego filmowego tworu. Dlatego w ramach mojej nowej
zasady rezygnowania z marnowania czasu na tytuły, które wykazują bardzo niskie
prawdopodobieństwo spodobania mi się, zdecydowałam, że przesłucham jedynie
ścieżki dźwiękowej. I muszę przyznać, że jest on rzeczywiście bardzo zmysłowy.
Stąd wydaje mi się idealny na parne letnie wieczory we dwoje.
Jeśli chcielibyście mi polecić soundtrack wpasowujący się w
letni klimat, zachęcam do pozostawienia komentarza.
Komentarze
Prześlij komentarz